wtorek, 28 sierpnia 2012

Schody

Każdy ma takie swoje schody, jedne są strome, drugie wysokie, kolejne natomiast bardzo kręte. Te schody to metafora przeciwności, z jakimi każdy z nas musi zmagać się na co dzień.

Moje schody mają dwa wymiary, ten dosłowny i ten przenośny. Do tej pory te pierwsze, schody na klatce schodowej, prowadzące do mojego mieszkania, pokonywałam trzymając się jedną ręką barierki od schodów, z drugiej strony musiała chwycić mnie za rękę Mama, gdyż w innym wypadku nie dałam rady unieść nogi na więcej jak około dwa centymetry.

Od zeszłego piątku mogę się pochwalić nabyciem nowej umiejętności. Zaczęłam wchodzić po schodach trzymając się obiema dłońmi barierki od schodów, lekko, i po to tylko, aby się nie przewrócić. Moja Mama idzie obok, jedynie czuwając nad tym, by nie stało mi się nic złego.
Jeszcze tydzień temu nie miałam tyle siły w nogach, bym mogła choćby marzyć o prawie całkowicie samodzielnym wchodzeniu na schody. Zobaczycie, schodzić z nich też się nauczę, w najbliższej przyszłości. Również wspieranie się na kulach, które dzieli mnie od pierwszego samodzielnego kroku, odejdzie w zapomnienie. Za jakiś czas...

czwartek, 16 sierpnia 2012

Te najwspanialsze i najmądrzejsze z istot...

Delfiny. Według mnie noszą w sobie pierwiastek boskości. Są dla mnie ucieleśnieniem dobroci i łagodności w najczystszej postaci.

Ta dobroć i łagodność przekłada się na sposób, w jaki pomagają tym, którzy najbardziej tego potrzebują - niepełnosprawnym i chorym na ciele i duszy.

Na świecie jest kilka ośrodków specjalizujących się w delfinoterapii. Najsłynniejsze są trzy: na Florydzie, Ukrainie, nad Morzem Czarnym oraz w Turcji.

Obcowanie z delfinami wspiera leczenie Mózgowego Porażenia Dziecięcego, autyzmu, wszelkiego rodzaju uzależnień oraz nowotworów.

POD TYM adresem jest dostępny w Internecie materiał pod tytułem "Śpiew delfina leczy chore głowy".  Jego bohaterami są osoby, które znam, siedmioletni Pawełek i jego mama Edyta.
Delfiny są istotami, które w procesie ewolucji w najwspanialszy sposób wykształciły zmysł echolokacji. Standardowa terapia obejmuje około czternastu piętnastominutowych seansów z tymi wspaniałymi ssakami. Zadanie terapeuty polega na jak najdłuższym utrzymaniu pyska zwierzęcia przy głowie chorego dziecka. "Śpiew" delfina przenika w tym czasie przez tkanki, docierając do zmienionych chorobowo miejsc.

"... przy głowie chorego dziecka" - celowo użyłam tych słów. Uważa się bowiem, że delfinoterapia jest najskuteczniejsza do około piątego roku życia dziecka, czyli do momentu, w którym jego mózg jest najbardziej plastyczny.

Ja jednak całym sercem wierzę w to, że obcowanie z delfinami pomogłoby również i mnie, mimo moich niemal dwudziestu siedmiu lat życia. Udowodniłam już przecież nie raz i nie dwa, że słowo "niemożliwe" jest w moim przypadku "trochę" nieadekwatne... Chyba, że ktoś używa go przecierając w zdumieniu oczy lub bijąc mi brawo.


Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że delfinoterapia nie jest panaceum na "całe zło" tego świata, objawiające się w postaci chorób. To możliwość, dana nam przez mądrą Matkę Naturę, wspomagania tradycyjnych metod leczenia. Wiem także, że z delfinami jest tak jak ze wszystkim na tym świecie - "na dwoje babka wróżyła". Albo pomoże, albo nie.

Wiem też jednak i to, że należy poszukiwać alternatywnych rozwiązań, choćby nie wiem jak absurdalne wydawałyby się naszemu otoczeniu, jeżeli ma się przed sobą jeden cel - wyzdrowienie. Trzeba też słuchać podszeptów intuicji. A intuicja podpowiada mi, że mam tylko jedno życie do przeżycia, i że szkoda czasu na zastanawianie się. Że obrałam dobry kierunek...

Mam nadzieję, że moje skryte marzenie o obcowaniu z delfinami, o którym teraz już wiecie, kiedyś się ziści...


Zdjęcie delfinów pochodzi z Internetu.

niedziela, 12 sierpnia 2012

"Kroniki Archeo. Klątwa Złotego Smoka"



Czwarty tom "Kronik Archeo" opowiada o tajemniczej kradzieży japońskich obrazów, dokonanej w domu aukcyjnym Christie's i Brytyjskim Muzeum Narodowym przez zamaskowanych ninja.

Sprawą kradzieży zaczynają interesować się Mary Jane, Jim i Martin Gardnerowie, rodzeństwo znane nam poprzednich części "Kronik". Pozostają oni w stałym kontakcie z Anią i Bartkiem Ostrowskimi i w ten sposób utwierdzają się w przekonaniu, że skradzione obrazy, tak jak przypuszczali wcześniej, miały związek z legendą o wachlarzu dającym wieczną młodość. Drogowskazem do skarbu ma być astrolabium nabyte przez dziadka małych Gardnerów na targu staroci.

Kiedy trójka dzieci wraz z rodzicami wylatuje do Japonii, by zbadać jakiś starożytny egipski artefakt, i ginie po nich słuch, rodzina Ostrowskich wraz z panną Ofelią Łyczko rusza im na ratunek. Tak trafiają pod opiekę tajemniczego pana Matsuzawy, który zabiera przybyszy z Polski do swego domu, mieszczącego się na wyspie Kiusiu. To jest dopiero początek niebezpiecznej przygody...

Nie wiem, w jaki sposób udaje się to Autorce, ale każdy kolejny tom "Kronik Archeo" jest tak samo dobry, jak poprzednie. Wspaniałym tłem dla ciekawie opowiedzianej historii, są oczywiście przepiękne ilustracje.

Książkę polecam tym młodszym i tym starszym czytelnikom.

piątek, 3 sierpnia 2012

"Kroniki Archeo. Sekret Wielkiego Mistrza"



"Sekret Wielkiego Mistrza" to moje trzecie już spotkanie z piątką sympatycznego rodzeństwa: Anią i Bartkiem Ostrowskimi oraz Jimem, Martinem i Mary Jane Gardnerami. Akcja trzeciego tomu Kronik Archeo tym razem rozgrywa się w Polsce.

Rodzeństwo Gardnerów przyjeżdża do dwójki polskiego rodzeństwa na wakacyjny wypoczynek. W Zalesiu Królewskim ma się odbyć coroczny turniej bractw rycerskich. Choć zarówno Bartek Ostrowski, jak i Mary Jane Gardner biorą w nim udział, dla całej piątki przyjaciół znacznie ważniejsza staje się sprawa relikwiarza słynnego mistrza Zakonu Krzyżackiego, Hermana von Salzy.

Rok wcześniej pergamin mówiący o owym relikwiarzu znalazł podczas prac konserwatorskich na zamku w Zalesiu Królewskim Ryszard Ostrowski, jego kustosz, a prywatnie wujek Ani i Bartka. W sprawę relikwiarza przypadkowo zostaje również wplątana panna Ofelia Łyczko, opiekunka dzieci, z pozoru kobieta spokojna, a tak naprawdę również skrywająca niejedną tajemnicę...

Żądni przygód przyjaciele postanawiają odnaleźć słynny relikwiarz Wielkiego Mistrza. Ktoś jednak nieustannie usiłuje im w tym przeszkodzić...

Trzeci tom "Kronik Archeo" zainteresował mnie równie mocno, jak dwa poprzednie. Podobało mi się w nim to, że Autorka miejscem jego akcji postanowiła uczynić nasz kraj rodzinny. Podobnie jak w tomach poprzednich, tak i w trzecim czytelnicy odnajdą umieszczone na marginesach stronic ciekawostki oraz piękne ilustracje, pozwalające niemal "dotknąć" przygód piątki serdecznych przyjaciół.