Patrzę na dzisiejszą datę i nie mogę uwierzyć, że od napisania posta minęły już prawie dwa tygodnie. Doba znowu stała się dla mnie za krótka, a każda upływająca minuta - bardzo cenna. Książki leżą odłożone na bok, bo nie mam czasu ich czytać. Nie mam czasu odpisywać na maile. Czasie zwolnij! - chcę zawołać, ale...
Ale. To, co się dzieje w chwili obecnej w moim życiu nastraja mnie do świata niezwykle pozytywnie. Dzieje się tak między innymi dlatego, że dostaję maile ze słowami otuchy, podziękowań za niesioną nadzieję od osób, po których zupełnie bym się tego nie spodziewała. Wszystko to wzrusza mnie i porusza.
Odwiedzają mnie goście, dzisiaj była u mnie Ula z Piotrusiem Panem, a w dniu wczorajszym odwiedziły mnie inne bliskie mi osoby.
We wtorek, 12 lutego byłam z Mamą w oddziale chełmskiego NFZ-tu i Pani w nim zatrudniona od ręki podbiła mi wniosek na ortezy (tak, jak pisałam NFZ dopłaca do ortez 1.000 zł). Nie miałam z tym żadnych problemów, Pani była bardzo uprzejma, wszystko odbyło się zaledwie w przeciągu kilku minut.
We środę, 13 lutego polało się z moich oczu wiele łez... radosnych łez. Pan Rafał, poprawił mi i nałożył stare ortezy (wcześniej ich nie nosiłam, bo bardzo bolała mnie po ich założeniu prawa noga). Kolana mam w nich proste, nie koślawią się już, i nagle się okazało, że jestem dość wysoką dziewuszką. W tamtejszą środę ortezy miałam na nogach dopiero po raz drugi, a okazało się, że już mogę w nich samodzielnie uczyć się stać. Kiedy usiadłam, by chwilę odpocząć, spojrzałam na mojego rehabilitanta, a z moich oczu trysnął strumień łez. Płakałam tak długo, bo to było zupełnie inne uczucie stać w ten sposób, niż wcześniej. Poza tym, miałam wówczas takie wrażenie, że gdybym tylko się odważyła, mogłabym już zacząć chodzić samodzielnie.
Na moje subkonto cały czas wpływają wpłaty. Dziękuję Wam za każdą, bo każda z nich przybliża mnie do wyznaczonego celu, jakim są nowe ortezy, a cel jest już blisko!
Nowe ortezy będą wykonane z włókna węglowego, a dzięki temu dużo, dużo lżejsze. Te, które mam w chwili obecnej są metalowe i bardzo ciężkie (jak żelazne kajdany). W nowych dużo łatwiej będzie mi uczyć się poruszać o własnych siłach.
Bardzo dziękuję Diunam oraz Maciejce, które umieściły apel o pomoc dla mnie na własnych blogach, chociaż ich o to nie prosiłam.
W najbliższym czasie czekają mnie trzy wizyty w Warszawie, wszystkiego się już dowiedziałam. Na pierwszej technicy zdejmą z moich nóg miarę, potrwa to do 90 minut, na drugiej będzie przymiarka ortez i dopasowywanie ich do moich nóg, na trzeciej natomiast ich odbiór. Cała procedura potrwa kilka tygodni.
Dziękuję Wam bardzo za wszystko. Za to, że czuję Wasze wsparcie. Za Wasze wpłaty na moje subkonto fundacyjne. Za to, że mój los nie jest Wam obojętny.
Dziękuję, że ze mną jesteście!!!
A to są zdjęcia Lenki jeszcze z grudnia.
Najważniejsze by wszystko się udało :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia droga Karolino :-)
Maciejka
Maciejko, nie dziękuję. ;)
UsuńKochana, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Też mam łzy w oczach. Trzymaj się dziewczyno, bo jesteś wielka:)
OdpowiedzUsuńTrzymam się, Diunam. :)
UsuńTrzymam kciuki zeby było dobrze ;)
OdpowiedzUsuńPanna - Cotto, nie dziękuję. ;-)
Usuń