środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!


Moi Drodzy! 

Chciałabym Wam życzyć zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia,
spędzonych w rodzinnym gronie i pełnych miłości.

Bądźcie szczęśliwi w  czasie tych wyjątkowych dni.

wtorek, 23 grudnia 2014

Lili St. Crow - "Inne anioły"


Dru Anderson ma szesnaście lat i jak każda dziewczyna w jej wieku powinna umawiać się na randki i po kryjomu całować się z chłopakami. Powinna, ale wcale tego nie robi, bo od długiego czasu zajmuje się zupełnie czymś innym - pomaga swemu ojcu tropić i zabijać demony. W wykonywaniu tej niełatwej "profesji" pomaga jej dotyk, dar, którym została obdarzona. 

Prawdziwy Świat, świat, w którym żyją istoty nadnaturalne, takie jak na przykład wilkołaki nie robi na nastolatce żadnego wrażenia. Wręcz dziwi się, że zwyczajni ludzie nic o nim nie wiedzą. Mimo różnych dziwnych rzeczy, które widziała, czuje się bezpiecznie, bo jej ojciec, Dwight Anderson, twardy, szorstki człowiek, mimo wszystko się o nią troszczy. 

Pewnego dnia przychodzi jednak taka chwila, kiedy ojciec Dru "ginie", tropiąc jednego ze stworów i nastolatka zostaje sama. Jest przy niej tylko Graves, chłopak noszący czarny trzepoczący płaszcz, którego dziewczyna poznała w szkole i przypadkowo wplątała w problemy Prawdziwego Świata. Jak sobie oboje poradzą? Czy Dru pozna tajemnicę, którą przez lata przed nią skrywano, w obawie o jej życie oraz bezpieczeństwo?

Po książkę "Inne anioły" Lili St. Crow sięgnęłam, bo chciałam przeczytać coś całkiem innego, niż moje ulubione powieści obyczajowe, ale, szczerze powiedziawszy, nie była to dobra decyzja. "Inne anioły" są bowiem książką "płaską", o której pewnie niedługo zapomnę. Książką jedną z wielu, która stanowi pokłosie opowieści o wampirach, takich jak "Zmierzch" S. Meyer. 

Mamy tu klasyczny trójkąt: ona jedna, tajemnicza, samotna i ich dwóch, jeden bardziej przystojny i męski od drugiego. Poza tym Autorka wrzuciła do swojej opowieści wszystkie dziwne stwory, jakie chyba tylko przyszły jej na myśl: gigantyczne szczury i karaluchy, płonącego psa, wilkołaki, djampiry...

Lubię sobie czasami poczytać książkę o świecie nadprzyrodzonym, choć czynię to niezwykle rzadko, a ilość tego typu lektur, z którymi miałam dotąd styczność, można prawdopodobnie policzyć na palcach jednej ręki. Po drugą część cyklu "Inne anioły" już raczej nie sięgnę. 

Czekam za to na moment, w którym w Polsce ukaże się druga część cyklu "Wróżbiarze" Libby Bray (przynajmniej mam taką nadzieję, że się ukaże). Powieść Bray miała przynajmniej klimat, cudowny klimat lat trzydziestych, który wprost uwielbiam i bardzo ciekawą tajemnicę, która nie została jeszcze rozwiązana i pozostawiła we mnie duży niedosyt po lekturze.

piątek, 5 grudnia 2014

Trzecia rocznica założenia bloga


Piątego grudnia 2011 roku napisałam pierwszy post nas swoim blogu, a więc dziś od tego minęło już 3 lata. Pewnie nie będę oryginalna, napiszę jednak, że nawet nie wiem kiedy to minęło.

Minęły już 3 lata od napisania posta, w którym prosiłam o pomoc, a ja wciąż walczę o samodzielność i nie zamierzam się poddać. Wciąż szukam nowych dróg i nowych rozwiązań w dążeniu do samodzielności, choć nie piszę o tym. Nie zamierzam też zakończyć pisania bloga, choć na pewno zauważyliście, że piszę obecnie trochę mniej niż kiedyś.

Trzy lata. Były dla mnie momentami trudne, jednak ja chcę pamiętać tylko o tych dobrych, radosnych chwilach. :) W czasie tych trzech lat, za pośrednictwem bloga, poznałam naprawdę wartościowych ludzi. Z niektórymi z nich utrzymuję kontakt do dziś, co bardzo mnie cieszy. :)

Trzy lata, w czasie których przeczytałam wiele pięknych książek. W ciągu tych trzech lat miałam też okazję spotkać się z moimi ulubionymi pisarkami: Panią Katarzyną Michalak, Magdaleną Kordel oraz Panią Moniką Oleksa.

Trzy lata, tak dużo i tak niewiele zarazem. Dziękuję Wam wszystkim za ten wspólny czas i mam nadzieję, że nadal ze mną będziecie.

czwartek, 20 listopada 2014

Krystyna Mirek - "Podarunek"


Święta Bożego Narodzenia to czas magiczny. Skrząca się kolorowymi bombkami i mnóstwem lampek choinka, leżące pod nią prezenty, stół zastawiony dwunastoma potrawami, przy którym prowadzimy długie rozmowy z bliskimi, wreszcie dźwięk kościelnych dzwonów, wzywających na pasterkę. Właśnie tak święta wyglądają u większości ludzi. A może to tylko pozory?

Marta, która od kilkunastu już lat jest żoną Krzysztofa i mamą dwójki dzieci chciałaby przeżyć Boże Narodzenie przepełnione radością, miłością oraz zrozumieniem. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że nie będzie to możliwe. Winą  za to obarcza bez wyrzutów sumienia Eleonorę, swoją teściową, matkę, gospodynię oraz kobietę idealną.

Eleonora ma piękny, prawie stuletni dom, w którym przez lata oddawała się roli żony, matki i gospodyni domowej. Dziś stoi pusty, a w jego ścianach, zamiast dziecięcego śmiechu, uparcie dźwięczy samotność. Wszystko przez Martę, nielubianą synową, która choć dała jej dwoje wnuków, to jednocześnie kilkanaście lat temu odebrała Eleonorze ukochanego syna Krzysztofa. Goszczenie Marty w starej krakowskiej willi burzy w świadomości Eleonory dawno ułożoną wizję tradycyjnych, a więc jednym słowem idealnych świąt...

Idealne święta. Jak często w dzisiejszych czasach zapominamy, co tak naprawdę stanowi istotę Bożego Narodzenia. Nie choinka, prezenty czy suto zastawiony stół, lecz przebywanie z tymi, których kochamy i pielęgnowanie uczuć, o których w biegu dnia codziennego, goniąc za tysiącem spraw, często zapominamy. Jak często wyszukane potrawy i kolorowe ozdoby przysłaniają ludziom to, co jest w nich najważniejsze.

O prawdziwym sensie tych najpiękniejszych dni w roku usiłuje przypomnieć Czytelnikom Krystyna Mirek, Autorka "Podarunku". To moje pierwsze, a właściwie drugie spotkanie z jej twórczością. Z pierwszą książką Krystyny Mirek pod tytułem "Grom z jasnego nieba" było mi jakoś nie po drodze, natomiast "Podarunkiem" jestem wprost zauroczona, choć moim zdaniem jest to opowieść przede wszystkim o komplikowaniu sobie życia na własne życzenie.

Jej głównymi bohaterkami są, jak już wspomniałam, Marta i Eleonora, synowa i teściowa, kobiety, które mimo tego, że kochają jednego mężczyznę, Krzysztofa, to od kilkunastu już lat nie są w stanie nawiązać pozytywnych relacji. Drugoplanową bohaterką "Podarunku" jest Kaja, koleżanka z pracy Marty, przedstawicielka "pokolenia instant", która pragnie wygodnie żyć i bawić się, a środkiem do tego celu są dla niej pieniądze uzyskane z licznych kredytów zaciągniętych w banku.

Czy Marta i Eleonora odnajdą w sobie siły, by wybaczyć sobie doznane krzywdy? Czy Kaja zrozumie, co tak naprawdę jest w życiu ważne? Czy Boże Narodzenie stanie się dla tych trzech kobiet okazją, którą wykorzystają do "narodzenia się" na nowo?

Odpowiedzi na te pytania uzyskacie zapoznając się z najnowszą książką Krystyny Mirek, a zapewniam, że dla mnie było to prawdziwą przyjemnością. To książka idealna do czytania nie tylko w okresie przedświątecznym, lecz zawsze wtedy, gdy pragnie się przeżyć kilka chwil pełnych wzruszeń. Warto więc podarować sobie ten czas z "Podarunkiem".

Serdecznie polecam! :-)

wtorek, 11 listopada 2014

Katarzyna Michalak - "Przystań Julii"


Kamila Nowodworska i Małgorzata Bielska dochodzą do siebie po śmierci Jakuba Kilińskiego. Obie muszą żyć dalej, choć to wcale niełatwe, bo świat się przecież nie zatrzymał. Nie są już jednak tymi kobietami, którymi były wcześniej. Odejście ukochanego ojca i narzeczonego zmieniło w nich wszystko, zachwiało złudnym poczuciem bezpieczeństwa Kamili i Gosi.

Świat Julii Stern również zachwiał się w posadach i to do tego stopnia, że kobieta uciekła na bieszczadzki kraniec świata, by zamieszkać w Chatce Dorotki, którą otrzymała w spadku po swej nieżyjącej cioci. W podróży do nowego życia towarzyszy jej tylko biała kotka Beza, nikt więcej.

"Przystań Julii" to książka wieńcząca trylogię kwiatową Katarzyny Michalak. Akcja powieści prowadzona jest dwutorowo. Z jednej strony Autorka przybliża losy Łukasza i Kamili oraz, po trosze, Gosi Bielskiej, z drugiej - opowiada historię Julii Stern. Szczególnie interesujący wydał mi się wątek dotyczący Julii, dzięki któremu Czytelnicy mają okazję poznać osobowość tej niezwykłej kobiety.

Jak potoczą się losy trzech przyjaciółek z ulicy Leśnych Dzwonków? Czy Kamila, Gosia i Julia odnajdą się w nowej rzeczywistości? Czy będą umiały rozpocząć nowe życie, z ufnością spoglądając w przyszłość? Czy przeszłość przestanie boleć? Dlaczego Jakub Kiliński zginął?

Odpowiedzi na te wszystkie pytania uzyskacie po przeczytaniu "Przystani Julii". Lekturze ostatniej części serii kwiatowej jak zwykle towarzyszyć będzie opis różnego rodzaju kwiatów, którym Autorka rozpoczyna każdy rozdział opowieści. Warto tymi opisami przywołać lato i piękne, słoneczne dni, szczególnie kiedy za oknem szybko zapada zmierzch, by przerodzić się w długi listopadowy wieczór.

piątek, 7 listopada 2014

Z całego serca dziękuję Wam za 1% podatku!

Kilka dni temu w Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko",  której jestem podopieczną, zakończyło się księgowanie 1% podatku za 2013 rok.  Dzięki temu, że o mnie pamiętacie 1% wpłynął także na moje subkonto.

Jako że nie mam możliwości, by każdemu z Was podziękować osobiście, czynię to za pośrednictwem tego bloga i przedstawiam poniżej listę US, z których na moje subkonto fundacyjne wpłynął 1%:

Urząd Skarbowy Warszawa-Bielany
Urząd Skarbowy w Człuchowie
Drugi Urząd Skarbowy w Gdańsku
Drugi Urząd Skarbowy w Gliwicach
Urząd Skarbowy w Chełmie
Urząd Skarbowy w Przemyślu
Urząd Skarbowy w Sosnowcu
Urząd Skarbowy w Chojnicach
Urząd Skarbowy w Kętrzynie
Pierwszy Urząd Skarbowy w Lublinie
Urząd Skarbowy w Starachowicach
Trzeci Urząd Skarbowy w Lublinie
Urząd Skarbowy w Bytowie
Drugi Urząd Skarbowy w Tarnowie
Urząd Skarbowy w Łęcznej
Drugi Urząd Skarbowy w Katowicach

W zależności od US na moje subkonto wpłynęły pojedyncze bądź mnogie wpłaty - po kilka, kilkanaście, za każdą z nich jestem Wam ogromnie wdzięczna.

W ciągu kilku ostatnich miesięcy mój blog zmienił formę i piszę już prawie tylko i wyłącznie o książkach. Nie znaczy to jednak, że nie potrzebuję już leczenia ani rehabilitacji. Wręcz przeciwnie, ponieważ cały czas szukam nowych rozwiązań, podejmuję też trudne decyzje, które prowadzą mnie do nowych dróg.

Dzięki Waszemu wsparciu będę mogła przez kilka najbliższych miesięcy zapewnić sobie rehabilitację, gdyż cały czas uparcie walczę o samodzielność, o to bym mogła wreszcie sama zacząć chodzić. Kosztuje mnie naprawdę wiele wysiłku i samozaparcia, jednak cały czas walczę, bo wciąż mam NADZIEJĘ...

Będę mogła też pomyśleć o innych kosztach związanych z moimi potrzebami - na przykład o nowych okularach, bo wzrok mi się ostatnio mocno pogorszył przez pogłębiającą się wadę, choć już nie powinno to mieć miejsca. W prawym oku mam teraz -11,75 dioptrii, a w prawym -10. To bardzo dużo, muszę więc jeszcze bardziej dbać o oczy i regularnie odwiedzać okulistę

Jeszcze raz z całego serca Wszystkim Wam dziękuję. Niech dobro przez Was uczynione, powróci do Was pomnożone wiele razy. Dzięki Waszej dobroci Wiem, że nie jestem sama.

Bardzo Was także proszę, nie zapominajcie o mnie również w przyszłym roku. Ja cały czas potrzebuję Waszego wsparcia...

piątek, 31 października 2014

Katarzyna Michalak - "Kawiarenka pod Różą"


Jak to jest stracić pamięć? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, lecz myślę, że czasami utrata pamięci jest zbawienna, zwłaszcza kiedy człowiek chciałby usunąć ze świadomości bardzo bolesne wspomnienia. Co jednak dzieje się wówczas, gdy nic o sobie nie wiemy, a nasza przeszłość zostaje pokryta zasłoną niepamięci?

W takiej właśnie sytuacji znalazła się czarnowłosa i czarnooka dziewczyna, która pewnego dnia zawitała do uroczego miasteczka Zabajka, położonego w pobliżu Chojnic. Nie wiedziała o sobie nic, poza tym, że nosi piękne imię Amelia, choć i to tak naprawdę nie było do końca pewne. 

Jedyne czego była całkowicie pewna to to, że od pierwszej chwili pokochała tę starą kamieniczkę przy ulicy Rynek 3, i że to w jej tchnących dobrą atmosferą wnętrzach odnajdzie wreszcie ukojenie, spędzając czas na przygotowywaniu przepysznych deserów i rozpieszczaniu podniebień Zabajczan. 

Amelia to główna bohaterka "Kawiarenki pod Różą", książki Katarzyny Michalak, która pod koniec września ukazała się nakładem wydawnictwa Filia. Dwudziestokilkulatka bez przeszłości, a więc i przyszłości, rozmiłowana w słodkościach, w Zabajce rozpoczyna nowe życie, żywiąc w sercu cichą nadzieję, że w przyjaznym otoczeniu jej pamięć powróci. Czy tak się na pewno stanie? Czy mieszkańcy cichego uroczego miasteczka zaakceptują czarnooką Amelię, której kolejne imiona powinny brzmieć "rewolucja" oraz "spełnianie marzeń"? Tego już Wam nie zdradzę.

Zdradzę Wam jednak, że "Kawiarenka pod Różą" to książka przygotowana podobnie do "Przepisu na szczęście", gdyż i w "Przepisie..." i w "Kawiarence..." opowiadania o losach bohaterów przeplecione zostały mnóstwem ciekawych przepisów. "Kawiarenka pod Różą" w całości poświęcona została receptom na łakocie, a to coś w sam raz dla wielbicieli ciast, ciasteczek, tortów i małych form cukierniczych. Mnie zainteresowały zwłaszcza te ostatnie i mam nadzieję, że już wkrótce uda mi się namówić Mamę na wspólne przygotowanie ręcznie robionych czekoladek z malinami oraz pralinek rafaello.

Muszę Wam powiedzieć, że czuję wielki niedosyt, jeśli chodzi o opowiadania związane z losami Amelii. :) To bardzo tajemnicza dziewczyna i mam nadzieję, że za jakiś czas moja ciekawość co do jej zagadkowej przeszłości zostanie rozwiana. 

Tymczasem polecam Wam lekturę tej ciekawej książki. Jest odpowiednia na na jesień, kiedy wieczory zaczynają się robić coraz dłuższe, a my chcemy spędzić chwilę czasu na czytaniu interesującej opowieści, a potem, myśląc o tajemniczej bohaterce, przygotować jakiś słodki deser zaproponowany przez właścicielkę "Kawiarenki pod Różą" i Katarzynę Michalak.

sobota, 25 października 2014

Urszula Jaksik - "Dom nad brzegiem oceanu"


Magda i Konrad Kostrzewscy są małżeństwem od ponad dziesięciu lat, poznali się jeszcze na studiach. W ich rodzinie, którą tworzą wraz z dwójką dzieci, panuje tradycyjny podział ról. Konrad pracuje na utrzymanie rodziny, a Magda bez wyrzutów sumienia, może poświęcić się córce i synkowi. 

Dziesięcioletnia Sara, chora na nieuleczalną, postępującą chorobę, szczególnie potrzebuje opieki matki. Magda jak anioł stróż czuwa nad nią każdego dnia i nocy. Sześcioletniego Piotrusia Magda również bardzo kocha, jednak jest to zupełnie inny odcień miłości matczynej, niż ten, który kobieta żywi w stosunku do córki. Zajęcie się synem odkłada na później, kiedy Sary już przy niej nie będzie.

O mężu Magda nie myśli w ogóle, jego rola od dawna sprowadza się tylko do przelewania znaczących sum na konto bankowe. W małżeństwie Kostrzewskich nie ma śladu po łączącej ich dawnej miłości. Jednak los zawsze żąda od ludzi zapłaty za błędy, które popełnili. Tak samo jest z Konradem. Okazuje się bowiem, że i on jest bardzo ciężko chory, a bój o życie, który przyjdzie mu stoczyć, będzie bardzo trudny. 

Pod wpływem choroby Konrad zaczyna rozliczać się z życiem. Chce choć trochę naprawić krzywdy, które pod pozorem troski o byt rodziny, wyrządził najbliższym. Pretekstem do zbliżenia się do żony i syna staje się dla mężczyzny organizacja wyprawy na Islandię. Magda pragnie odwiedzić ten egzotyczny kraj pod wpływem dziwnych snów, które stają się udziałem i jej, i Piotrusia.

Czy te sny będą dla trzydziestoczteroletniej kobiety i sześcioletniego chłopca początkiem czegoś nowego? Tego już Wam nie zdradzę, byście nie stracili przyjemności z lektury. Z ogromną przyjemnością napiszę za to, że "Dom nad oceanem" to według mnie piękna i wzruszająca opowieść, choć momentami nierzeczywista. Ile bowiem matek, może, tak jak Magda, żyć w oderwaniu od rzeczywistości, bez reszty poświęcając się opiece nad niepełnosprawną córką, bez zmartwień o to, jak zapewnić rodzinie pieniądze, które w dzisiejszych czasach są środkiem niezbędnym do przeżycia? Chyba tak naprawdę niewiele.

Mimo tej "nierzeczywistości" "Dom nad brzegiem oceanu" jest też dla mnie książką do bólu prawdziwą. Pokazuje, że bardzo często to kobieta bierze na swoje barki tę trudniejszą część życia, związaną z opieką nad ciężko chorym dzieckiem. Rola ojca ogranicza się wówczas do zarabiania pieniędzy na utrzymanie rodziny, a praca staje się dla niego ucieczką przed problemami. (W ramach dygresji powiem jednak, że coraz częściej dowiaduję się o ojcach, którzy wspaniale wywiązują się ze swojej trudnej roli, która przypadła im w udziale - roli ojca niepełnosprawnego dziecka).

Książka Urszuli Jaksik pełna jest głębi i refleksyjności, a to wrażenie umacniają egzotyczne krajobrazy Islandii, gdzie nadal istnieje nieujarzmiona, dzika natura, wobec której człowiek jest tylko maleńką, nic nieznaczącą figurką. Autorka umiejętnie kreśli portrety psychologiczne bohaterów, zmuszając jednocześnie do zastanowienia się nad tym, co tak naprawdę stanowi w życiu prawdziwą wartość.

Jedyne, co mnie w "Domu nad brzegiem oceanu" trochę zawiodło, to otwarte zakończenie, które pozostawia wiele niejasnych wątków i niewyjaśnionych spraw. Satysfakcjonowałoby mnie choć kilka dodatkowych stron epilogu, na których Autorka rozwiałaby wszystkie wątpliwości co do losów bohaterów.

Mimo to z całego serca polecam Wam zapoznanie się z tą powieścią. Myślę, że się nie zawiedziecie, podobnie jak ja.

niedziela, 12 października 2014

Agnieszka Krawczyk - "Magiczne miejsce"


Witold Mossakowski, trzydziestopięcioletni prawnik, zatrudniony w Ministerstwie Spraw pewnego dnia pod wpływem impulsu kupuje podupadający dwór w Idzie. 

Ida to malutka wieś gdzieś na końcu świata, gdzie diabeł mówi dobranoc mieszkańcom. Czas płynie tam zupełnie innym torem, niż w rozpędzonej Warszawie. Witold początkowo nie może się do tego przyzwyczaić, ale już wkrótce nie może wyobrazić sobie życia gdzieś indziej. Remont pałacu pochłania go bez reszty, a ludzie zamieszkujący Idę bez trudu zdobywają jego sympatię.

Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się czytać książek, które mają więcej niż jedną część, w niewłaściwej kolejności, a przy lekturze "Magicznego miejsca" właśnie taka sytuacja miała miejsce. Jest to bowiem pierwsza część trylogii o miejscowości Ida, jej drugi tom - "Dolinę mgieł i róż" - czytałam całkiem niedawno.

Choć przy lekturze "Magicznego miejsca" dość przyjemnie spędziłam czas, to nie sprawiła mi ona aż tyle radości, co czytanie kontynuacji losów Witolda Mossakowskiego oraz pozostałych mieszkańców tej niezwykłej miejscowości. W "Dolinie mgieł i róż" odczuwa się bowiem dojrzałość, jaką osiągnęła Autorka podczas pisania tej powieści.

Myślę, że "Magiczne miejsce" oraz "Dolinę mgieł i róż" można czytać oddzielnie, jednak by mieć lepszą orientację w historii stworzonej przez Agnieszkę Krawczyk lepiej jest przeczytać je obie, jedną po drugiej.

środa, 24 września 2014

Wojciech Cejrowski - "Wyspa na prerii"



Był kiedyś taki serial "Domek na prerii". Uwielbiałam go, podobnie jak książki, na podstawie których został nakręcony. Niektóre ich fragmenty zostały w mej pamięci do dziś.

Jako dziecko byłam zafascynowana odmiennością prerii tak bardzo, że przez moment nawet marzyłam o tym, by na niej zamieszkać. Jednak tak naprawdę niewielu ludzi może powiedzieć, że miało możliwość poznania prerii autentycznej, dzikiej i nieokiełznanej.

Jedną z takich osób jest Wojciech Cejrowski, antropolog, podróżnik oraz badacz plemion pierwotnych. Za sprawą niezwykłego niezwykłego zrządzenia losu stał się on posiadaczem małego, białego domku na prerii.

W "Wyspie na prerii" Cejrowski, odpoczywając na swym nieśmiertelnym niebieskim krześle, które uparcie toczy kornik, snuje opowieść niespieszną, osnutą kurzem, piachem i rdzą. Historię przepełnioną zachwytem nad niezwyczajną codziennością, jaka może przydarzyć się tylko człowiekowi, który bez zastrzeżeń akceptuje nieprzewidywalność tej dzikiej, a przez to fascynującej krainy.

Ze swadą i właściwym sobie poczuciem humoru, niestroniącym od ironii, złośliwości i cynizmu, Wojciech Cejrowski przybliża Czytelnikom życie, jakie przez ponad rok wiódł na swojej "wyspie". Jego istotną częścią byli ludzie, którym trudna preriowa egzystencja zahartowała i oszlifowała charaktery. Pozornie  zamknięci w sobie i niedostępni, z czasem dawali się obłaskawić. Zupełnie jak preria.

Wojciech Cejrowski przypomina mi jednego z pradawnych bajarzy, którzy siedząc przy oświetlających ich twarze ogniskach, w otoczeniu ludzkiej ciżby, przekazywali jej Opowieści, płynące potem z ust do ust i trwające aż do dziś, aż do naszych czasów.

Chyba nikt inny nie opowiada tak, jak WC, który ze słów tworzy najczystszą magię. Podróż w rejony Dzikiego Zachodu, który wciąż pozostał odrobinę dziki, pomimo cywilizacji, która dotarła i tam, odbyta w towarzystwie tego interesującego człowieka będzie dla Was niezapomnianym przeżyciem. Takim właśnie była dla mnie.

wtorek, 16 września 2014

Agnieszka Krawczyk - "Dolina mgieł i róż"


Sabina Południewska cierpi na kryzys twórczy. Czuje się wypalona, wydaje się jej, że słowa przestały jej słuchać i nie napisze już żadnej książki. Nie wie, jak mogłaby ten stan przezwyciężyć, dlatego też przystaje na propozycję swego wydawcy i wyjeżdża na prowincję.

W pensjonacie "Pod Graalem i Różą" Sabina ma nadzieję odnaleźć to, co, jak się jej wydaje, utraciła na zawsze - swój talent, dzięki któremu każda kolejna powieść wychodząca spod jej pióra okazywała się bestsellerem. 

Już od pierwszej chwili przybycia do Idy i zamieszkania w pensjonacie, wyniosłą pisarkę zaczynają otaczać ciepło i serdeczność, uczucia, z którymi dawno się nie spotkała. Pod ich wpływem Sabina zaczyna się zmieniać i odkrywać swą prawdziwą naturę, którą do tej pory ukrywała pod maską pisarskiego alter ego. 

Mgły otaczające hotel oraz jego okolice sprawiały, że Sabina miała wrażenie, jakby znalazła się w jakimś baśniowym miejscu. Jednak czy zachwyt nowym otoczeniem wystarczy, by w dniu, w którym przyjdzie jej dokonać wyboru, podjęła właściwą decyzję?

"Dolina mgieł i róż" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agnieszki Krawczyk, ale z pewnością nie ostatnie, gdyż jestem wprost oczarowana tą powieścią. 

Na pozytywny odbiór książki wpływ ma z pewnością galeria interesujących postaci przewijająca się przez jej karty. Spotkamy tu między innymi Milagros Mossakowską, właścicielkę, a zarazem dobrą duszę pensjonatu "Pod Graalem i Różą", jej nieco szaloną i ekscentryczną szwagierkę Carmen, "świerszczowatego" profesora Niewiarę, wprost zakochanego w swej pracy naukowej, a także Marka Rokosza - powieściowy czarny charakter.  Polubiłam wszystkich bohaterów bez wyjątku, ze wszystkimi ich zaletami i słabostkami. 

Być może są oni nieco nierzeczywiści, bajkowi, tak jak bajkowy jest świat opisywany przez autorkę, przesycony zapachem róż, ale czy tak właśnie czasami nie musi być? Każdy z nas przecież potrzebuje od czasu do czasu porcji wiary w szczęśliwe zakończenie, nawet jeśli wiary tej dostarczyć ma nam "tylko" lektura powieści dla kobiet.

"Dolina mgieł i róż" to książka idealna na długie jesienne wieczory, spędzane przy kominku z kubkiem aromatycznej herbaty w dłoni. Jej akcja toczy się leniwie, pozwalając się zatrzymać w biegu codzienności i dostrzec piękno kryjące się w melodii słów. 

Niech Was podczas lektury nie zrazi nazywanie przez Autorkę powieści, a zatem niemal przez wszystkich jej bohaterów, miejscowego, szanowanego przecież doktora "Krzysiem". To tylko jeden mankament.

Serdecznie polecam.

niedziela, 14 września 2014

Moja pierwsza współpraca

Jakiś czas temu nawiązałam swoją pierwszą współpracę. Nawiązałam ją z serwisem audioexpress.pl, wydawcą aplikacji "Audioblog". Aplikacja ta przeznaczona jest dla urządzeń mobilnych, takich jak smartphony i tablety. Można ją pobrać bezpłatnie w sklepie Google Play, a jej zainstalowanie jest naprawdę bardzo proste i nie zajmuje wiele czasu.

"Audioblog" daje możliwość użytkownikom urządzeń mobilnych odsłuchania interesujących wpisów z różnych blogów. Jest to ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza w sytuacji, gdy czytanie blogów jest z jakichś względów utrudnione, a człowiek chce się czymś zająć - wtedy może ich posłuchać. Jeśli ktoś jest zwolennikiem tradycyjnych rozwiązań, to korzystając z aplikacji "Audioblog" po naciśnięciu jednego guzika, znajdującego się pod podcastem dźwiękowym (mp3), może przejść do bloga pisanego, by poczytać sobie więcej notek. Jedna z moich recenzji, zamieszczonych na blogu, jest już w serwisie.

Zachęcam Was do ściągnięcia aplikacji i posłuchania blogowych wpisów (niekoniecznie mojego ;-)). To naprawdę przyjemne doświadczenie, zwłaszcza że, według mnie, czytają je lektorzy o przyjemnych dla ucha głosach

sobota, 6 września 2014

Katarzyna Majger - "Stuletnia Gospoda"


Stuletnia Gospoda to karczma słynąca z niezwykle smakowitych potraw. Od czasów powojennych w jej murach splatają się losy dwóch bliskich par przyjaciół: Hani i Łukasza oraz Zosi i Karola, a także ich potomków.

Obie rodziny z upodobaniem wspólnie prowadzą ów lokal, mając nadzieję, że z czasem przejdzie on w ręce najmłodszej dwójki, czyli Jagody i Michała. Dzieci nie wyprowadzają dorosłych z błędu, bo podobnie jak ich rodzice i dziadkowie nie wyobrażają sobie, że w przyszłości mogliby pracować gdzieś indziej. Zresztą oboje dawno temu przyrzekli dziadkowi Łukaszowi, że będą czuwać nad rozwojem rodzinnego przybytku.

Młodzi ludzie mieli świadomość, że ciąży na nich duża odpowiedzialność, ponieważ Stuletnia Gospoda niemal od zawsze, a przynajmniej od wielu, wielu lat wpisywała się w historię Korsakowa i okolic. Tak samo niemal od zawsze, a właściwie od czasów przedszkola związani byli ze sobą Michał i Jagoda. Ten stan rzeczy przyjmowali za coś zupełnie naturalnego i nie przewidywali w nim żadnych zmian. Ale to przecież życie a nie my sami pisze najciekawsze scenariusze...

"Stuletnia Gospoda" to opowieść, która wiedzie Czytelnika przez kilka dziesiątków lat. Losy jej bohaterów ukazane są zarówno na tle głębokiego PRL-u, jak i przemian, które miały miejsce w Polsce tuż po upadku komunizmu.

Choć książka Katarzyny Majgier zapowiadała się na całkiem ciekawą lekturę, to dla mnie wcale taka nie była. Specyficzny klimat to trochę za mało, by mogła wzbudzić moje szczere zainteresowanie. Powieść mnie nużyła i to do tego stopnia, że chwilami miałam ochotę ją odłożyć, by już do niej więcej nie wracać. Brnęłam jednak dalej, mając nadzieję, że to się zmieni.

Sytuacji nie poprawiły też przepisy zamieszczone przez Katarzynę Majgier na początku każdego rozdziału. Choć nie jestem biegła w sztuce kulinarnej, to niektóre z nich wywoływały u mnie mimowolny uśmiech, ponieważ albo były niedopracowane, albo banalne.

To, czy przeczytać "Stuletnią Gospodę", czy też nie, pozostawiam Waszemu wyborowi.

środa, 20 sierpnia 2014

Katarzyna Michalak - "Dla Ciebie wszystko" Recenzja przedpremierowa


Czas płynie szybko. Anna Kraska jest już dorosłą kobietą. Tuż po ukończeniu studiów medycznych wraca do Koniecdrogi na Jabłoniowe Wzgórze, by w towarzystwie dziadka, a także ukochanej cioci Marii spędzić choć kilka dni, nim rozpocznie samodzielne życie na własny rachunek.

Ania nie przypomina już tamtej smutnej, zalęknionej osóbki, która pewnego dnia, piętnaście lat temu, przybyła do starego dworu w poszukiwaniu ratunku dla swej ciężko chorej Mamy. Z poczwarki przeistoczyła się w piękną kobietę. Tylko jedno pozostało w niej niezmienne: dobroć i wrażliwość na ludzkie cierpienie, wyzwolone przez miłość, w otoczeniu której wzrastała niemal przez całe życie.

Cichy spokój Jabłoniowego Wzgórza, zmącony jedynie myślami Ani o porzuconym chłopczyku, którym opiekuje się jako wolontariuszka w gdańskim szpitalu, burzy Daniel van der Welt. Ania pewnego dnia ratuje mężczyznę od niechybnej śmierci, nie bacząc na konsekwencje. Spotkanie genialnego hakera to tylko jedno z wyzwań, którym już wkrótce będzie musiała sprostać główna bohaterka powieści Katarzyny Michalak, a będzie ich naprawdę wiele.

"Dla Ciebie wszystko" to książka, w której splatają się losy wszystkich bohaterów "Wiśniowego Dworku" oraz "W imię miłości", jednak najwięcej uwagi Autorka poświęciła Danielowi van der Welt i Ani z Jabłoniowego Wzgórza. Już wcześniej, podczas czytania poprzednich tomów serii owocowej, polubiłam tych dwoje, lecz w chwili obecnej wydali mi się znacznie bardziej wyraziści. Równie ważna w powieści jest postać czteroletniego Piotrusia, który każdego dnia wyczekuje na matkę w szpitalu, a o którego szczęśliwy los ramię w ramię będą walczyć Ania i Daniel.

Katarzyna Michalak jak zwykle sugestywnie operuje słowem; sceny opisujące szpitalną udrękę Piotrusia Roguckiego odczuwałam jak swój własny ból... Jak zwykle także jej najnowszą powieść obyczajową - cechuje lekkość pióra, dzięki której ma się wrażenie, że książki się nie czyta, lecz płynie przez jej kolejne strony, a także niespodziewane zwroty akcji. Nieco tylko przytłoczyła mnie zbyt duża ilość nieszczęść, jaka spadła na Anię i bliskich jej ludzi. Mam nadzieję, iż jedna z kolejnych powieści Autorki będzie znacznie radośniejsza, bo właśnie takiej teraz potrzebuję. Bardzo bym chciała, by była to "Zakochana w Wenecji", która to książka zainteresowała mnie zarysem fabuły.

Teraz jednak szczerze zachęcam do przeczytania "Dla Ciebie wszystko", bo to naprawdę dobra powieść. Za możliwość jej przedpremierowej lektury  z całego serca dziękuję Pani Katarzynie Michalak oraz Wydawnictwu Literackiemu.

sobota, 9 sierpnia 2014

Agnieszka Stelmaszyk - "Kroniki Archeo. Przepowiednia Synów Słońca"


Ania i Bartek Ostrowscy, a także ich angielscy przyjaciele: Mary Jane, Martin i Jim Gardnerowie spędzają letnie wakacje u lady Carnarvon, potomkini słynnego lorda Carnarvona, odkrywcy grobowca Tutanchamona.

Miłe chwile pobytu na zamku zakłóca dzieciom rozpaczliwy telefon od panny Ofelii Łyczko, która błaga o pomoc. Guwernantka Ani i Bartka znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie gdzieś w peruwiańskiej dżungli. Piątka przyjaciół postanawia wyruszyć kobiecie na ratunek, a przy okazji wyjaśnić, co też panna Ofelia miała na myśli wspominając o tajemniczym Akakorze i Przepowiedni Synów Słońca. W trudnej wyprawie towarzyszyć im będą lady Ginevra Carnarvon oraz słynny angielski detektyw Gordon Archer.

Bohaterowie siódmej części "Kronik Archeo" w bezkresnej peruwiańskiej dżungli napotkają wiele niebezpieczeństw. Nie będą to tylko węże i kąsające mrówki...

"Przepowiednia Synów Słońca" to ostatnia część serii "Kroniki Archeo", opowiadającej o piątce przyjaciół, którzy rozwiązują zagadki archeologiczne. Książki o Ani i Bartku Ostrowskich oraz Mary Jane, Martinie i Jimie Gardnerach towarzyszyły mi przez wiele miesięcy. Dzięki nim odbyłam niezapomniane podróże do pięknych zakątków świata i przeżyłam wspaniałe przygody, to nic, że jedynie we własnej wyobraźni.

Tę niezwykłą serię polecam nie tylko młodszym Czytelnikom, gdyż podejrzewam, że i starsi, podobnie jak ja, odnajdą przyjemność w rozwiązywaniu zagadek dotyczących skarbów.

Aż mi żal, że "Przepowiednia Synów Słońca" stanowi ostatnią okazję do spotkania z bohaterami, z którymi tak mocno się zżyłam przez ten długi czas...

sobota, 2 sierpnia 2014

Renata Kosin - "Tajemnice Luizy Bein"


Podczas wykopalisk prowadzonych w Wartemborku, mieście na Warmii i Mazurach, archeolodzy wśród szkieletów mnichów odnajdują również szczątki tajemniczej kobiety z wiankiem ze srebrnych róż na głowie, pochowanej z dzieckiem w objęciach.

Okazuje się, iż tajemniczą niewiastą jest Luiza Bein, hrabianka i antenatka rodu Beinów, która w XIX wieku właśnie w Wartemborku żyła. Tajemnicą natomiast owiane są fakty dotyczące kilkuletniego dziecka, z którym pogrzebano kobietę. Skoro jedyny syn Luizy, Fryderyk, dożył późnej starości, to kim jest chłopiec znaleziony we wspólnym grobie?

Sekret pochodzenia chłopca postanawia rozwiązać Klara Figiel, młoda dziennikarka, zdaniem której jest to bardzo interesujący pomysł na artykuł. By rozwiązać zagadkę otaczającą losy Luizy, Klara udaje się do Szwajcarii. Tam poznaje Aleksandra, potomka "hrabianki w wianku ze srebrnych róż". W jego towarzystwie próbuje dociec prawdy o tym, co wydarzyło się ponad sto lat temu. Im bardziej Klara wraz z Aleksandrem zagłębią się w historię rodziny Beinów, tym większe niebezpieczeństwo będzie na nich czyhać...

Czytanie "Tajemnic Luizy Bein" było dla mnie wspaniałą przygodą. Według mnie ta powieść przypomina skomplikowaną układankę, w której po długim czasie, okupionym wieloma pomyłkami, wszystko nagle zaczyna do siebie pasować. Tajemnica goni tu tajemnicę, zaś każdy, nawet z pozoru nic nieznaczący element, okazuje się istotny dla całości i pełnego obrazu fabuły.

Kolorytu opowieści o Luizie Bein dodają główni bohaterowie, Klara i Aleksander, obdarzeni interesującymi portretami psychologicznymi. W dużą irytację wprowadzała mnie natomiast relacja łącząca tych dwoje oraz ich podejście do życia.

Intryga skonstruowana przez Renatę Kosin była momentami tak skomplikowana, że czasem nie mogłam się zorientować w zawiłych koligacjach rodzinnych, a także dopasować "brakujących puzzli". Nie umniejszyło to jednak w jakimś znacznym stopniu przyjemności, jaką czerpałam z lektury. Mam nadzieję, że i Wy ją odnajdziecie.

czwartek, 24 lipca 2014

Magdalena Kulus - "Nie tylko o łajdakach"


Nastka, zmęczona miejskim zgiełkiem, postanawia przeprowadzić się na wieś, po to, by w Maszkarce, letnim domu jej rodziców w spokoju napisać pracę magisterską. Tak naprawdę jest to dla niej jedynie pretekst do ucieczki przed nadopiekuńczymi rodzicami, a także obiektem źle ulokowanych uczuć, czyli Olkiem.

Anastazja nie wie jeszcze, jak decyzja o zamieszkaniu w małej wsi pod Częstochową wpłynie na jej postrzeganie rzeczywistości, jak bardzo przewartościuje jej dotychczasowe priorytety.

Przeczytałam już wiele książek traktujących o przeprowadzce na wieś, która staje się impulsem do zmian. Myślę, że właśnie "Nie tylko o łajdakach" wyróżnia się na tle innych tego rodzaju pozycji wydawniczych, a to za sprawą niebywałej lekkości pióra, którą została obdarzona Autorka. O wyjątkowości tej powieści decyduje również wrażliwość Magdaleny Kulus, dzięki której z ogromną delikatnością i prostotą opisuje ona wszystkie odcienie ludzkiej egzystencji, oraz galeria barwnych postaci przewijających się przez karty książki.

Książka Pani Kulus przepełniona jest słońcem, wonią skoszonej trawy, szczekaniem psów, delikatnymi dźwiękami skrzypiec i serdecznością bliskich ludzi, choć nie brakuje w niej również - jak to w prawdziwym życiu - spraw bolesnych i ostatecznych. Nie ma w niej ani spektakularnych zwrotów akcji, ani zaskakującej fabuły, a mimo to jest to jedna z takich lektur, która pozostaje w sercu na długo. W moim pozostała. Czasami miałam wrażenie, że Nastka i wszyscy otaczający ją ludzie istnieją w rzeczywistości, tak bardzo byli realistyczni.

Polecam lekturę bloga Pani Magdy po to, by lepiej ją poznać i by zrozumieć to, co początkowo może wydawać się niezrozumiałe...

poniedziałek, 14 lipca 2014

Adrian Grzegorzewski - "Czas tęsknoty"



Bedryczany, maleńka wioska, w której obok siebie żyją Polacy i Ukraińcy. Młody Warszawiak, Piotr Ochocki, postanawia spędzić lato 1939 roku w rodzinnych stronach swej nieżyjącej matki.

Bedryczany z miejsca ujmują go złocącymi się na polach łanami zbóż i gościnnością Marii Kosieckiej, przyjaciółki jego matki z dawnych lat, w dworku której się zatrzymuje.

Dnie mijają chłopcu na kontemplacji otaczającego go krajobrazu. Jego nieodłącznym elementem jest grekokatolicka cerkiew, miejsce modłów żyjących w wiosce Ukraińców, która fascynuje go szczególnie mocno. To właśnie tam, w cerkwi, Piotr pewnego dnia poznaje piękną Ukrainkę Swietę. I od tej chwili nic już nie jest takie samo jak przedtem.

Atmosfera w Bedryczanach gęstnieje z dnia na dzień, tak samo jak zakazane uczucia w sercu Piotra i Swietłany. W powietrzu czuć zbliżające się nieuchronnie widmo wojny. Wrogość pomiędzy Polakami i Ukraińcami narasta. Sielskość krajobrazu Bedryczan przeczy uczuciom kłębiącym się w sercach żyjących obok siebie przez lata przedstawicieli dwóch narodów. To tylko preludium do tego, co wydarzy się już wkrótce. Kresy spłyną krwią Polaków, mężczyzn, kobiet i dzieci, w imię walki o niepodległość Ukrainy.

"Czas tęsknoty" opisuje wydarzenia, jakie miały miejsce na Kresach Wschodnich przed blisko siedemdziesięciu laty. Tłem dla nich jest rodzące się uczucie pomiędzy Polakiem a Ukrainką.

Historia miłości Piotra i Swietłany była dla mnie tak słodka, że momentami aż mdła. Dużo bardziej wartościowa jest, według mnie, prawda historyczna o rzezi, jaka spotkała Polaków z rąk Ukraińców, zawarta w opowieści. Proste słowa opisujące bestialstwo nie tylko przedstawicieli UPA, ale i zwykłych chłopów, potęgują grozę wydarzeń z lat czterdziestych XX wieku. Autor książki nie szczędzi Czytelnikom makabrycznych i dosadnych szczegółów. Po prostu COŚ OKROPNEGO.

Warto jednak przeczytać "Czas tęsknoty", choć treść tej książki dla wielu może wydać się niewygodna i kontrowersyjna, zwłaszcza w świetle tego, co w chwili obecnej dzieje się na Ukrainie.

Quo vadis Ukraino? I czy tak naprawdę wiesz, o co walczysz?

środa, 2 lipca 2014

Wiesława Bancarzewska - "Zapiski z Annopola"


Jest lipiec 1938 roku. Życie w Annopolu toczy się swoim własnym rytmem. Służący we dworze ludzie przyzwyczaili się już do małych dziwactw Anny, administratorowej Obryckiej, jak ją po cichu nazywają.

Anna Obrycka również przywykła do egzystencji w latach trzydziestych XX wieku, w czasach, które w dwudziestopierwszowiecznej perspektywie wydają się tak bardzo odległe. Jest szczęśliwa, ponieważ ma przy boku oddanego męża Aleksandra, czteroletnią córeczkę Walentynkę oraz serdecznych przyjaciół. Stawia też pierwsze kroki jako pisarka bajek dla dzieci.

Kobieta ma jednak świadomość jak kruche staje się jej szczęście w obliczu nadchodzących wydarzeń. Wojna czai się przecież tuż za progiem. Jak żyć, wiedząc, że wkrótce nastąpi to co nieuniknione? Odpowiedź na to pytanie Anna usiłuje odnaleźć w Internecie, na setkach stron poszukując informacji o powojennych losach rodziny Obryckich.

W pewnej chwili pojmuje jednak, że jedyna recepta na niewiadome z przyszłości to cieszyć się każdym nadchodzącym dniem. Właśnie o tym, o szczęściu płynącym z prostoty dnia codziennego, opowiadają "Zapiski z Annopola".

Muszę przyznać, że druga część opowieści o Annie Duszkowskiej, która pewnego dnia, niezwykłym zrządzeniem losu, znajduje wrota do lat trzydziestych XX wieku i bez przeszkód może się tam przenosić, wprost ujęła mnie za serce. Można się przy tej opowieści i wzruszyć, i szczerze roześmiać, i zadumać także.

Zadumać nad tym, jak wielką wagę przedwojennej Polsce przywiązywano do wartości rodzinnych. Prawdę o tym Bancarzewska przekazuje bez wysiłku jakby mimochodem, malując przy tym wielobarwny obraz Ojczyzny stojącej u progu wojny. Obraz pełen blasków radości i cieni brzydoty. Piękny obraz.

sobota, 14 czerwca 2014

Katarzyna Michalak - "Zacisze Gosi"


Już po raz drugi zawitałam do Milanówka na ulicę Leśnych Dzwonków. Tym razem odwiedzam Gosię, mieszkankę Zacisza.

Zacisze to taka swojska nazwa. Przywodzi na myśl ciepłą i przytulną oazę spokoju. Tymczasem dom Małgorzaty dużo bardziej przypomina mauzoleum niż przyjazne schronienie, w którym powinna mieszkać młoda, piękna kobieta. A jednak to właśnie z Zacisza Gosia uczyniła swój azyl. Cztery ściany rodzinnego domu, w którym kiedyś, dawno temu, spędziła szczęśliwe chwile, są jej ucieczką przed światem zewnętrznym, a zarazem świadkami ogromnego cierpienia.

Małgosia to zupełne przeciwieństwo Kamili. Z pokorą biblijnego Hioba, bez słowa skargi, przyjmuje wszystko to, co niesie jej los. Czy Gosia odnajdzie utracony sens życia? Czy i dla niej zaświeci słońce?

Niełatwo mi pisać o najnowszej powieści Katarzyny Michalak, może dlatego, że książka ta ma dla mnie zupełnie inną wymowę, niż "Ogród Kamili", pierwsza część serii kwiatowej. Wiele w niej smutku i cierpienia, z którymi naprawdę trudno jest się pogodzić. Dużą rolę w powieści odgrywa niechciana przeszłość oraz rozrachunek z nią. Jej mroki rozpraszają urocze opisy różnych gatunków roślin, rozpoczynające każdy rozdział książki.

"Zacisze Gosi" to dla mnie opowieść o tym, że bardzo często jedynie cztery ściany domostw są świadkami ludzkich tragedii, bo inni ze wstydem odwracają oczy, nie chcąc słyszeć niemego wołania o pomoc. A jednocześnie... Jednocześnie to dla mnie historia siły, jaka drzemie w z pozoru kruchej jak porcelana kobiecie. Tę siłę do walki daje jej coś, na co w skrytości ducha czeka każda z nas: miłość... Miłość, którą trzeba doceniać każdego dnia, tak samo jak ulotne chwile codziennego szczęścia...

niedziela, 8 czerwca 2014

Tanya Valko - "Arabska krew"



Marysia Bin Laden, jedna z głównych bohaterek powieści Tanyi Valko, dla których tłem są kraje arabskie, odnajduje swoją matkę Dorotę w Arabii Saudyjskiej po wielu długich latach rozłąki. 

Początkowo kontakty między obiema kobietami są trudne, a nawiązania więzi nie ułatwiają im porywcze charaktery. Dorocie wydaje się, że jej córka wciąż jest małą dziewczynką. Tymczasem Miriam to piękna dwudziestokilkuletnia kobieta, na wskroś przesiąknięta arabską kulturą, dla której matka jest tak naprawdę obcą osobą. Musi minąć wiele czasu, by zarówno Dorota, jak i Marysia odnalazły więź, która może łączyć jedynie matkę z córką. Ociepleniu stosunków między nimi ma służyć podróż do kraju, w którym obie kiedyś razem mieszkały. Do Libii. Nie wiedzą, co je tam czeka...

"Arabska krew" ukazuje losy narodu libijskiego w przededniu i w czasie trwania arabskiej wiosny, rewolucji, jaka ogarnęła kraje Półwyspu Arabskiego w 2010 oraz 2011 roku. Losy Marysi i Doroty, które bezwiednie stają się świadkami rodzącej się wojny, splatają się z losami rewolucjonistów libijskich. To w tych bolesnych, pełnych cierpienia czasach obie kobiety zrozumieją, co stanowi dla nich najcenniejszą wartość.

Rewolucja pożera własne dzieci, chyba Danton to powiedział. Miał rację, a potwierdzenie jego słów można odnaleźć w recenzowanej przeze mnie książce. "Arabska krew" to swoisty "danse macabre", w którym synowie jednego narodu przelewają krew w bratobójczej walce. W walce o wolność, petrodolary, władzę i zachowanie dawnego porządku.

"Arabska krew" to bardzo trudna do czytania powieść. Choć jej bohaterowie są fikcyjni, to ich losy przeżywa się tak, jakby byli prawdziwymi ludźmi. Trzeba być człowiekiem silnym psychicznie, by udźwignąć ciężar gatunkowy, który ze sobą niesie. Bo jeśli choć ułamek wydarzeń przedstawionych na kartach książki miał swe odzwierciedlenie w rzeczywistości, to Libijczycy zapłacili za wolność cenę najwyższą z możliwych...

wtorek, 20 maja 2014

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak - "Upalne lato Kaliny"


Jaki wpływ może na człowieka mieć wojna, nawet jeśli bezpośrednio jej nie przeżył, a jest ona jedynie echem teraźniejszej rzeczywistości? Co wojna może uczynić z młodą i otwartą na świat i życie kobietą?

Kalina ma dwadzieścia cztery lata i po raz pierwszy wyrusza na wakacje w Tatry. Towarzyszą jej Jerzy - mąż i dwójka oddanych, zaufanych przyjaciół, Basia i Stanisław. Młoda kobieta nie wie jeszcze jak bardzo lato spędzone w otoczeniu srogich gór odmieni jej życie. To góry przyjmą brzmienie jej słów, kryjących tajemnicę tego kim jest. To właśnie one staną się świadkiem budzącego się w Kalinie pożądania...

"Upalne lato Kaliny" to opowieść o córce Marianny z domu Boruckiej. Bardzo trudna opowieść, choć przecież jest w niej wszystko, co powinno przemawiać za sielskością: tytułowe lato, piękne góry oraz młoda dziewczyna. Jednak to tylko pozory. Książka jest bowiem pełna smutku i melancholii. Niewiele w niej radości życia, prawie wcale nie ma w niej nadziei, za to mnóstwo bólu i niespełnionych pragnień. A mimo tego powieść ta w jakiś trudny do uchwycenia sposób zachwyca w swej prostocie i niewyszukanych słowach. Właśnie w tym kryje się jej piękno.

W książce  ukazany jest wpływ, jaki na dziecko mają destrukcyjne zachowania matki. Przeszłość przeplata się tu z teraźniejszością, zaś echa dawnych wydarzeń wciąż brzmią w umyśle Gabrieli, dawnej opiekunki Marianny, pod skrzydłami której wychowała się również Kalina.

"Upalne lato Kaliny". Po prostu.

piątek, 2 maja 2014

Agnieszka Krakowiak-Kondracka - "Jajko z niespodzianką"


Ada przeżyła w swoim życiu już wiele przygód, jednak żadna z nich nie była tak absorbująca jak wychowywanie trzyipółletniej córeczki Julki. A przyznać trzeba, że nie jest to łatwe zadanie. Szczególnie, że opiekę nad dzieckiem sprawuje samotnie, wspomagana tylko przez matkę Irenę, ponieważ David, jej mąż, rodowity Irlandczyk, przestraszył się odpowiedzialności i odszedł, tuż po narodzinach córeczki.

Julka jest bardzo żywiołową dziewczynką. Jedynym śladem po trudnej przeszłości są blizny na klatce piersiowej dziewczynki, a także zrośnięte paluszki w jednej dłoni. Ada, chcąc chronić córkę przed drwinami kolegów z podwórka, zapisuje ją do prywatnego przedszkola, gdzie jej inność ma być atutem, a nie obiektem kpin.

Przekraczając progi Domu Uśmiechu Ada wkracza do świata, którego dotąd nie znała. Królują tam luksus, blichtr i duże pieniądze, synonimem których są ubranka od Gucciego, egzotyczne wyjazdy i huczne przyjęcia urodzinowe.

Jak się w nim odnajdzie ona sama, a przede wszystkim jej córka?

Bardzo przyjemnie spędziłam czas z  książką "Jajko z niespodzianką". Ma ona według mnie wszystko, czego oczekuję od dobrej powieści obyczajowej. Wzruszyłam się przy niej, uśmiechnęłam, zamyśliłam. Bo otaczające Dom Uśmiechu bogactwo, to tylko cukierkowa otoczka, pod którą autorka, Agnieszka Krakowiak-Kondracka, ukrywa sprawy ważne i ważniejsze.

Serdecznie polecam!

środa, 23 kwietnia 2014

Ostatni tydzień rozliczeń z Urzędem Skarbowym - 1% podatku

Pozostał jeszcze tydzień rozliczeń z US, a tym samym i możliwość przekazywania 1% podatku na rzecz tych, którzy potrzebują pomocy. Jeśli ktoś z Was jeszcze się nie rozliczył z US i jednocześnie nie wie komu przekazać 1% swego podatku, ja chętnie przyjmę taką formę pomocy, ponieważ wciąż potrzebuję opieki wykwalifikowanego rehabilitanta, a wpływy z 1% na moje subkonto fundacyjne pozwalają mi tego rodzaju opiekę opłacić. Dzięki niej robię systematyczne postępy, które powodują, że jestem coraz sprawniejsza i samodzielna ruchowo.

Dzięki wpłatom z 1% podatku będę mogła również opłacić wizytę u profesora od neurorehabilitacji, do którego wybieram się jesienią.

Bez Waszej pomocy  sobie nie poradzę, dlatego też jeśli ktoś z Was chciałby mnie wspomóc swoim 1%, będę ogromnie wdzięczna

Aby przekazać mi swój 1% podatku za 2013 rok, w swoim zeznaniu podatkowym należy wpisać:

1. numer KRS Fundacji "Słoneczko": 0000186434
2. kwotę wynikającą z wyliczenia 1% podatku
3. w rubryce PIT "Cel szczegółowy 1%" znajdującej się bezpośrednio pod wnioskiem o przekazanie 1% podatku n a l e ż n e g o, należy wpisać "na leczenie Karoliny Laube 51/L" oraz zaznaczyć kwadrat w pozycji "wyrażam zgodę".



niedziela, 20 kwietnia 2014

Wesołego Alleluja!


Życzę Wam wszystkim, moi Drodzy Czytelnicy,

pogodnych, radosnych, spędzonych w rodzinnym gronie

Świąt Wielkiej Nocy.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Cassandra Clare -"Diabelskie maszyny" - tom I. "Mechaniczny anioł"


Dziewiętnastowieczny Londyn, który powstał w wyobraźni Cassandry Clare pełen jest dziwnych mrocznych istot. Niczym niecodziennym nie wydaje się tam obecność demonów, czarownic oraz wampirów. Z nimi wszystkimi walczą Nocni Łowcy, Nefilim, potomkowie aniołów i ludzkich kobiet.

Do tego posępnego, pełnego niebezpieczeństw miasta pewnego majowego dnia przybywa Amerykanka, szesnastoletnia Tessa Gray. Młoda dziewczyna chce zamieszkać w Londynie ze starszym bratem, Natanielem, który opłacił jej bilet na statek.

W porcie zamiast niego Tessa zastaje Mroczne Siostry, które obiecują jej, że wkrótce spotka się z Nate'm. Niestety tak się nie staje, a "panna Gray" wpada w pułapkę zastawioną przez panią Dark i panią Black. Czarownice pożądają tajemniczego daru, którym obdarzona została szesnastolatka. Więzioną w Mrocznym Domu dziewczynę uwalniają Nocni Łowcy. W tym właśnie momencie Tessa styka się ze światem, o którym wcześniej nie miała pojęcia i zdaje sobie sprawę, że, chcąc nie chcąc, jest jego częścią.

"Mechaniczny anioł" to prequel trylogii "Dary Anioła". Nie czytałam tego cyklu, więc bardzo ciężko było mi pojąć, o czym tak naprawdę opowiada wspomniany "Mechaniczny anioł. Akcja powieści toczy się dość wolno, co dodatkowo działało na jej niekorzyść. Dopiero pod koniec uległo to zmianie, a ja czytałam książkę z prawdziwym zainteresowaniem, niepewna, co wydarzy się na kolejnej stronie.

Utwór Cassandry Clare stanowi z pewnością pokłosie popularności "Zmierzchu" S. Meyer oraz innych tego typu dzieł. Skierowany jest przede wszystkim do nastoletniego czytelnika, lecz i tym starszym może przypaść do gustu, pod warunkiem, że nie czuje oporu przed lekturą tego rodzaju "mrocznych" książek.

sobota, 29 marca 2014

Natasza Socha - "Macocha"


W ustabilizowane życie trzydziestoletniej Romy pewnego zimowego dnia wkroczyła Kasia, czternastoletnia pasierbica. Od kiedy tylko tytułowa macocha ujrzała córkę swego męża, zaczęła obmyślać niecny plan pozbycia się jej. Roma zastanawia się nad tym, czy lepiej antypatyczną nastolatkę otruć, wysłać w kosmos, czy może zepchnąć z górskiego stoku, pozorując zejście lawiny?

Roma zaznajamia czytelnika ze swoim codziennym życiem prowadząc zapiski w formie pamiętnika. Opisuje w nim perypetie związane z pracą własną, pracą męża, przyjaciółmi, sąsiadami oraz najbliższą rodziną i trzeba przyznać, iż czyni to w wyśmienity sposób.

"Macocha" to powieść pełna humoru, często podczas czytania wybuchałam śmiechem. Było  jednak coś, co mi się w książce nie podobało. Niektóre jej fragmenty były dla mnie po prostu niesmaczne, co nie pozwoliło mi na jej w pełni pozytywny odbiór. Z tego też względu mam wobec tej pozycji wydawniczej mieszane uczucia.

O tym, czy zaznajomić się z treścią "Macochy" powinniście zdecydować sami.

środa, 19 marca 2014

Bahia Bakari, Omar Guendouz - "Cudownie ocalona"


Bahia Bakari jest zwyczajną dwunastoletnią dziewczynką, którą spośród innych ludzi wyróżnia tylko to, że ojczyzną jej rodziców są Komory, archipelag wysp leżący na Oceanie Indyjskim.

Komory są dla Bahii niemal tak egzotyczne jak dla nas, Polaków, mieszkających na drugim krańcu świata, mimo że była tam już dwukrotnie. Prawie nic jednak z tych wizyt nie pamięta, gdyż odwiedziła te ziemie jako dwu- i pięcioletnia dziewczynka. Bahia czuje się silnie związana z Francją, krajem, który jej rodzice wybrali na miejsce do życia. Rodzice dziewczynki bardzo się jednak starają, by nie zapomniała ona o własnych korzeniach. Często oglądają filmy video przesyłane im przez komoryjskich krewnych, utrzymują też z nimi kontakt telefoniczny.

W czerwcu 2009 roku Bahia wraz z mamą Azizą leci na Komory. Udają się w podróż we dwie, gdyż Kassima Bakari nie stać na opłacenie kosztownego lotu dla sześcioosobowej rodziny. Poza tym Bahia jest najstarsza z czwórki rodzeństwa, a odwiedziny u krewnych żyjących w egzotycznym zakątku globu mają być dla niej nagrodą za doskonałe wyniki w nauce.

Tak właśnie ma być, staje się jednak zupełnie inaczej. Samolot linii Yemenia, którym lecą Bahia i Aziza Bakari spada do Oceanu Indyjskiego na dwadzieścia minut przed planowanym lądowaniem. Wszystko dzieje się dosłownie w ułamkach sekund, a Bahia nie zdając sobie sprawy z tego, co się stało, nagle budzi się w oceanie uczepiona fragmentu blachy. Dziewięć bezlitośnie długich godzin dryfuje w zimnej wodzie, aż zostaje "cudownie ocalona".

Historia Bahii Bakari to jedna z nielicznych książek, które wzbudziły we mnie tak silne emocje. Jeśli ktoś może mówić o cudzie, to jest nim na pewno życie tej dziewczynki. Naprawdę, momentami aż trudno było mi uwierzyć w to, co przeżyła ta skromna nastolatka, tak było to zaskakujące. Te dziewięć godzin w Oceanie Indyjskim przetrwała przede wszystkim dzięki nadziei na ocalenie, wspomnieniom o domu i rodzinie. Przy życiu utrzymywała ją również wiara w to, iż Mama, która się bardzo o nią martwi, bezpiecznie doleciała na Komory i właśnie tam na nią czeka...

"Cudownie ocalona" to piękna książka o tym, jak wielką siłę może mieć w sobie kilkunastoletnie dziecko. Dzięki jej lekturze można prawie namacalnie "doświadczyć cudu"...

wtorek, 11 marca 2014

Jeśli ktoś z Was chciałby mi pomóc...

Jeśli ktoś z Was chciałby przekazać mi swój 1% podatku, będę ogromnie wdzięczna.

Aby przekazać mi swój 1% podatku za 2013 rok, w swoim zeznaniu podatkowym należy wpisać:

1. numer KRS Fundacji "Słoneczko": 0000186434
2. kwotę wynikającą z wyliczenia 1% podatku
3. w rubryce PIT "Cel szczegółowy 1%" znajdującej się bezpośrednio pod wnioskiem o przekazanie 1% podatku n a l e ż n e g o, należy wpisać "na leczenie Karoliny Laube 51/L" oraz zaznaczyć kwadrat w pozycji "wyrażam zgodę".

Z góry dziękuję Wam za pomoc.

piątek, 28 lutego 2014

Agnieszka Kaluga - "Zorkownia"


Dziś nie wypłynie spod mojej klawiatury zbyt wiele słów.

Agnieszka Kaluga od kilku lat jest wolontariuszką w miejscu, gdzie życie przecina się ze śmiercią. Towarzysząc ludziom w odchodzeniu dotyka spraw, o których być może wielu z nas nie ma nawet odwagi pomyśleć.

"Zorkownia" to wybrane fragmenty bloga Autorki zorkownia.blogspot.com wydane w formie książkowej. Są jak zatrzymane w kadrze fotografie, ukazujące moment ludzkiego życia. Czasem ten najważniejszy.

Zapiski Agnieszki Kalugi to bardzo przejmująca lektura, która przedstawia godność rzeczy ostatecznych. Pokazuje jak być z kimś i dla kogoś w ostatnich, najtrudniejszych chwilach jego życia.

Takiej pozycji wydawniczej jak ta się nie ocenia. Trzeba tę książkę po prostu przeczytać, choćby dlatego, że w zapisanych na jej kartach słowach tkwi trudna do określenia magia. Nie będzie to łatwe, jednak warto się z tym zmierzyć.

wtorek, 18 lutego 2014

Katarzyna Zyskowska - Ignaciak - "Ucieczka znad rozlewiska"



Franka Melzer ma trzydzieści lat i dosyć nudnego, przewidywalnego życia "nad rozlewiskiem" w Kazimierzu Dolnym, gdzie wszyscy wszystkich znają i wszystko o wszystkich wiedzą. Dość ma także apodyktycznej matki oraz wiecznie skrywającego się za gazetą ojca. Nie satysfakcjonuje jej również praca w miejscowym biurze podróży. Czarę goryczy dopełnia wymuszony przez matkę kobiety ślub z jej długoletnim partnerem Kubą.

Wszystko to sprawia, że Franka pod wpływem impulsu i wróżby wąsatego chiromanty zaproszonego na jej wieczór panieński ucieka sprzed ołtarza, postanawiając rozpocząć nowe życie z dala od Kazimierza Dolnego w dającej poczucie anonimowości Warszawie.

"Ucieczka znad rozlewiska" to historia trzydziestolatki, która dotąd żyła pod dyktando innych, a teraz pragnie zacząć żyć tak, jak to ona sobie wymarzyła. Czy stolica Polski okaże się dla Franki miejscem, w którym spełnią się jej pragnienia?

Czytałam już kilka książek Katarzyny Zyskowskiej - Ignaciak, ale najmilej wspominam powieści "Niebieskie migdały" -  z którą pewne powiązanie ma "Ucieczka znad rozlewiska" - oraz "Upalne lato Marianny".

"Ucieczka znad rozlewiska" nie wzbudziła we mnie jakiegoś wielkiego entuzjazmu. Ot, taka lekka, niezobowiązująca lektura na kilka wieczorów o dość przewidywalnej fabule.

środa, 12 lutego 2014

Anna Klejzerowicz - "List z powstania"


Bez przeszłości nie ma teraźniejszości i przyszłości. Przeszłość wpływa na to, co jest teraz i na to, co dopiero będzie. Doskonale wiedziała o tym Julia Stryjewska - jedna z bohaterek książki Anny Klejzerowicz "List z powstania" - oraz jej bliscy. 

Julia od czasu, kiedy była małą dziewczynką, żyła wspomnieniami z przeszłości. Ich cienie towarzyszyły jej na co dzień, gdy kładła się spać, kiedy wstawała rano i gdy szła do pracy. Julia nie zapomniała... 

Nie zapomniała o swoich rodzicach, którzy zginęli w czasie trawiącej Warszawę pożogi Powstania Warszawskiego. Nie zapomniała też i o Hance, swej starszej siostrze, po której w czasie walk wszelki ślad zaginął. Jednak tak jak ze śmiercią swoich rodziców w pewnym stopniu się pogodziła, tak nie mogła pogodzić się z brakiem wieści o Hannie, ślicznej młodej kobiecie o jasnych włosach, zaplecionych w warkocz.

Życie w niewiedzy bardzo boli. Czasami tak bardzo, iż jest się w stanie zrobić wszystko, co tylko możliwe, by go uśmierzyć. Lekarstwem na ból stała się dla Julii chęć poznania prawdy o losach, które przypadły w udziale jej siostrze. Wszelkimi dostępnymi sobie sposobami starała się natrafić na jakikolwiek ślad jej dotyczący. Misja, jaką w swoim mniemaniu miała do wypełnienia, po pewnym czasie przerodziła się w obsesję, którą zaszczepiła najpierw w swym mężu Januszu, a następnie przekazała córce Mariannie. 

Przeszłość nie pozwala spokojnie spać. Przeszłość bywa niebezpieczna, a prawda, jaką skrywa, bywa okrutna. Za jej odkrycie płaci się bardzo wysoką cenę, czasem najwyższą z możliwych. Przekonała się o tym Marianna, córka Julii. Kobieta od dziecka karmiona złudzeniami pragnęła zrozumieć, co się stało we wrześniu czterdziestego czwartego roku. Nie wiedziała tylko, ile cierpienia przysporzy jej zaznajomienie się z prawdą...

"List z powstania" to bodaj najlepsza książka Anny Klejzerowicz, jaką przeczytałam. Duszna, mroczna, wciągająca - to według mnie najtrafniejsze słowa, którymi można ją określić. Zachłysnęłam się tą powieścią, wciągnęła mnie w wir zagadek oraz niedomówień.

Mimo że w "Liście z powstania" pierwsze skrzypce odgrywa tajemnica oraz jej wpływ na wszystkich bohaterów, autorka równie silnie zaakcentowała w swej powieści epokę PRL-u. Migawki z tego okresu pozwoliły mi wyobrazić sobie, jak wyglądało życie w czasach socjalizmu.

Najnowsza książka Anny Klejzerowicz to wspaniale napisany kryminał, w którym nic nie jest takie, jakie wydaje się być, a pozornie niezwiązane ze sobą wątki prowadzą do zaskakującego finału.

Z całego serca polecam!

poniedziałek, 3 lutego 2014

Gabriela Gargaś - "Namaluj mi słońce"


Trzydziestosześcioletnia Sabina wykonuje nietypowy w Polsce a coraz popularniejszy na zachodzie Europy zawód - jest przyjaciółką do wynajęcia. Na moment wkracza w życie samotnych albo zabieganych ludzi, by wysłuchać ich zwierzeń. Ludzie ci dzięki Sabinie przez chwilę zapominają o tęsknocie za drugim człowiekiem, ona sama zaś, otrzymując zapłatę za to, co robi, jest w stanie zaspokoić swoje materialne potrzeby.

Sensem życia Sabiny jest praca. Wolne chwile spędza samotnie na czytaniu ciekawej książki i piciu czerwonego wina. Jej życie jest poukładane. Mimo że płynie swoim utartym torem Sabina wydaje się szczęśliwa i nie ma poczucia, że czegoś jej brak.

Pewnego dnia w uporządkowanej egzystencji kobiety pojawia się kilkuletnia dziewczynka o imieniu Marysia, prosząc, by ta namalowała jej słońce. Niecodzienna prośba, wypowiedziana ustami kilkuletniej, roześmianej dziewczynki staje się impulsem do nawiązania równie niecodziennej relacji - przyjaźni dziecka oraz dorosłej kobiety. Choć jej początki są trudne, głównie z tego względu, że Sabina nie przepada za dziećmi i usilnie broni się przed obecnością Marysi w swoim życiu, to z czasem okazuje się, że dziewczynka nieuważnie stała się częścią jej jałowej codzienności. Gdy na scenę wkracza Maks - tata Marysi, że posłużę się fragmentem opisu z okładki "akcja nabiera tempa"...

Lektura "Namaluj mi słońce" była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Gabrieli Gargaś i śmiem twierdzić, że nieostatnim, gdyż styl w jakim pisze, bardzo przypadł mi do gustu.

Książka pani Gargaś była dla mnie jedną z tych, które "czytają się same". Czułam, że płynę prze kolejne strony, które przewracałam z dużą niecierpliwością, chcąc się dowiedzieć, jaki też los przewidziała autorka dla swoich bohaterów.

Niewątpliwie duży swój udział w tym, iż "Namaluj mi słońce" tak bardzo mi się podobało, ma język, jakim posługuje się pisarka. Mimo że jest prosty w odbiorze, to uwidacznia się w nim lekkość pióra oraz talent do przykuwania uwagi czytelnika opowiadaniem interesujących historii, którymi została obdarzona autorka książki.

Historia Sabiny ma moim zdaniem tak zwane "drugie dno". Ukazuje bowiem bezmiar samotności, z jakim muszą zmagać się w ludzie w dzisiejszych czasach. Nie ma tutaj znaczenia ani wiek, ani płeć, ani status społeczny, ponieważ klientami "przyjaciółki do wynajęcia" byli zarówno młodzi, dobrze sytuowani mężczyźni, kobiety, miotające się między poświęceniem dla rodziny a chęcią odejścia do nowo poznanego kochanka, jak i starsi schorowani ludzie, mający za sobą całe już niemal życie. Wszystkich ich łączyło jedno - dojmująca samotność oraz pragnienie odbycia szczerej rozmowy z przyjacielem, nawet takim, który zaistnieje w ich codzienności jedynie na chwilę.

Książka ta pozwala uświadomić sobie, co jest w życiu naprawdę ważne.

Polecam! Nie tylko miłośniczkom powieści obyczajowych.

piątek, 17 stycznia 2014

"Hobbit. Pustkowie Smauga" i "Wołyńskie Słowiki"

Ostatnie dni mijają mi dość intensywnie, co mnie zawsze bardzo cieszy. Wczoraj byłam z Mamą i moją koleżanką na znanym już chyba wszystkim filmie:


Dziś natomiast w Chełmskim Domu Kultury odbył się koncert charytatywno-dziękczynny, zorganizowany przez powołane do życia w czerwcu ubiegłego roku stowarzyszenie "Przytulisko". Swoimi występami wydarzenie owo uświetnił zespół dziecięco-młodzieżowy "Wołyńskie Słowiki", który właśnie w tym roku obchodzi jubileusz piętnastolecia swego istnienia.

W zespole tym występują zarówno dziewczęta, jak i chłopcy, którzy śpiewają (po polsku i po ukraińsku), tańczą i grają na instrumentach. 

W Chełmskim Domu Kultury obecni dziś byli przedstawiciele władz i mieszkańcy miasta oraz - z pewnych przyczyn - przedstawicielka Fundacji Polsat. Wiele osób otrzymało odznaczenia w postaci medali oraz odznak, a także podziękowania w formie dyplomów.

Oto kilka zdjęć z występu "Wołyńskich Słowików" na scenie CHDK-u. 








środa, 8 stycznia 2014

Katarzyna Michalak - "Czarny Książę"


Ostatni rok XIX stulecia. Czas dekadencji, pięknych sukien i rozpusty. Ludzie w pewnym Mieście, w przededniu końca wieku żyją tak, jakby wraz z nadejściem nowego miał nastąpić koniec świata.

Ulice Miasta spowija grzech. Ulice Miasta po zmroku pustoszeją. Wśród jego ciemnych zaułków chicho przemyka morderca, któremu mieszkańcy nadali miano Doktora Śmierć.

Do tego siedliska grzechu pewnego dnia przybywa osiemnastoletnia Konstancja Lubowiecka, istota o spojrzeniu i twarzy anioła. Zostaje oddana pod "opiekę" ciotki, Klary Gott, za długi swego ojca.

Dla tej pięknej młodej kobiety niemal od razu traci głowę Maksymilian Romanow, mężczyzna bezwzględny, o duszy równie czarnej, jak strój, w który się odziewa. Na wdzięki panny Lubowieckiej nie pozostaje obojętny również inspektor Paul de Bries. Człowiek ów nie cofnie się przed niczym, by schwytać sprawcę okrutnych zbrodni, których ofiarą padają piękne młode kobiety. Kobiety równie piękne jak Konstancja. Czy to właśnie ona będzie kolejną ofiarą Doktora Śmierć?

"Czarny Książę" to książka, na kartach której przetną się losy Maksymiliana "Czarnego Księcia" Romanowa, Konstancji Lubowieckiej i inspektora de Briesa. Losy zaskakujące i dziwne.

Kto prowadzi tę perwersyjną grę? Kim jest Doktor Śmierć? Jakie motywy nim kierują? Kto jest pionkiem, a kto rozgrywającym? Odpowiedzi na wszystkie te, a także inne pytania znajdziecie po przeczytaniu najnowszej powieści Katarzyny Michalak.

"Czarny Książę" to książka pełna mroku i niedomówień, to także kolejny dowód na to, że nic, co ludzkie, nie jest Pani Katarzynie obce. Powieść ta z pewnością zaskoczy niejednego, a przyjemność w jej lekturze odnajdą nie tylko miłośnicy zagadek i mrocznych tajemnic.

piątek, 3 stycznia 2014

By moja nadzieja nie zgasła...1% podatku 2013

Kolejny raz proszę Was o przekazanie 1% podatku na moją rehabilitację i leczenie. Wiem, że potrzebujących przybywa z roku na rok, więc tym bardziej będę Wam wdzięczna, jeżeli ktoś z Was zechce wesprzeć moją walkę o normalne życie przekazaniem 1% na moje subkonto fundacyjne również w tym roku.

Cały czas muszę mieć rehabilitację w warunkach domowych, prowadzoną pod okiem wykwalifikowanego specjalisty. Miesięczny koszt rehabilitacji wynosi w moim przypadku około 1.500 złotych.

W tym roku planuję także wizytę w Poznaniu, u pewnego profesora, który jako jeden z nielicznych, jeżeli nie jedyny, zajmuję się prowadzeniem osób dorosłych z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym, a musicie wiedzieć, że takich specjalistów od osób dorosłych w Polsce nie ma. Wizyta ta będzie się wiązać z niemałymi kosztami, dlatego też będę Wam niezmiernie wdzięczna, jeśli wesprzecie mnie swoim 1%.

Aby przekazać mi swój 1% podatku za 2012 rok, w swoim zeznaniu podatkowym należy wpisać:

1. numer KRS Fundacji "Słoneczko": 0000186434
2. kwotę wynikającą z wyliczenia 1% podatku
3. w rubryce PIT "Cel szczegółowy 1%" znajdującej się bezpośrednio pod wnioskiem o przekazanie 1% podatku n a l e ż n e g o, należy wpisać "na leczenie Karoliny Laube 51/L" oraz zaznaczyć kwadrat w pozycji "wyrażam zgodę". 


Za okazaną mi dotychczas pomoc z całego serca Wam dziękuję!!