czwartek, 29 sierpnia 2013

Anna Klejzerowicz - "Córka czarownicy"


Małgosia Czapek, którą poznałam w książce pod tytułem "Czarownica", ma już dwadzieścia dwa lata. Na co dzień jest pilną studentką weterynarii. Gdy jednak nadchodzą wakacje, zapomina o studenckich obowiązkach, i ich część spędza u swoich przybranych rodziców - Michała i Ady. To właśnie oni zaopiekowali się Małgosią, gdy jako sześcioletnia dziewczynka została na świecie całkiem sama.

Tym razem czas pobytu Małgosi u Michała i Ady nie będzie przypominał sielanki, ponieważ zepchnięte w głąb świadomości wspomnienia z przeszłości upomną się o swoje prawa.

Przyznam, że jestem trochę rozczarowana "Córką czarownicy". Wynika to przede wszystkim z faktu, że spodziewałam się sielskiej opowieści o życiu na wsi (bardzo lubię takie historie i wcale się tego nie wstydzę), gdy tymczasem "zaserwowano" mi kryminał.

Choć fabuła książki wyjaśnia bardzo dużo faktów z przeszłości Małgosi (między innymi to, dlaczego przestała mówić), to całość powieści wydała mi się mało przekonująca, ale uczciwie muszę przyznać, że jej początek naprawdę mnie zainteresował.

Mimo mojego krytycyzmu nie zrażajcie się proszę, bo może ktoś inny, ktoś z Was, odnajdzie w "Córce czarownicy" to, czego mnie w niej zabrakło.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Powroty bywają piękne...

Wspomnienia. To w tych dobrych, pięknych tkwi magia, choć w miarę upływu czasu mogą mocno się zatrzeć. Są dla mnie jak przezroczyste różnokolorowe koraliki, które nawlekam na niewidzialną nić, po czym chowam głęboko w sercu.

We wczorajszą sobotę miałam okazję powrócić do Nałęczowa. Byłam tam już kiedyś dość dawno temu i mimo że niewiele pamiętam z tamtej wizyty, to miło ją wspominam.

Tym razem urocze popołudnie w Nałęczowie spędziłam w towarzystwie Pani Moniki Oleksy oraz jej bliskich. Zachowam to popołudnie w pamięci na bardzo długo, a pewnie nawet i na zawsze. Pomogą mi w tym zapach, smaki, widoki oraz brzmienie ciepłych słów.

Kawiarnia Ewelina, która gościła na kartach powieści Pani Moniki "Ciemna strona miłości", to miejsce z klimatem. O takich mam zwyczaj mówić, że mają duszę. Kawiarnia Ewelina ma ją z pewnością, co dostrzegłam nie tylko ja i Pani Monika, ale także pani profesor Maria Szyszkowska, która także w niej gościła we wczorajsze sobotnie popołudnie.

Z kawiarni Eweliny przywiozłam wspomnienie smaku Nałęczowskiej Delicji oraz ciepłej herbaty.

Chyba nigdzie na świecie nie ma tak pysznych lodów jak właśnie tam - w Nałęczowie.

W tym miasteczku czas niemal się zatrzymał. Jego atmosfera ma w sobie powiew dawnych czasów, o czym świadczą nie tylko odrestaurowane urocze wille - na przykład Willa Różana, ale również wzmianki o tym, że miejscowość tę upodobali sobie tacy sławni pisarze, jak na przykład Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz oraz Stefan Żeromski. Ci niezapomniani twórcy przyjeżdżali tam po to, by tworzyć swoje najsłynniejsze dzieła.

Nałęczów będzie mi się od teraz kojarzył z niepowtarzalnym zapachem lasu, piękną rozmową z Panią Moniką i czasem płynącym niespiesznie.

Dostojny Pan Łabędź 



W towarzystwie Bolesława Prusa



A to my :)


Pani Moniko, jeszcze raz z całego serca dziękuję Pani i Pani bliskim za wspaniałe spotkanie!!!

wtorek, 20 sierpnia 2013

Bo "W imię miłości" dokonuje się przecież najpiękniejszych rzeczy...



Kiedy ujrzałam zapowiedź i pierwszą okładkę najnowszej powieści Katarzyny Michalak, od razu zaczęła mi się ona kojarzyć z ukochaną lekturą mojego dzieciństwa, to znaczy "Heidi".

"W imię miłości" jest jednak historią zupełnie inną, choć jej główną bohaterką także jest mała dziewczynka.

Dziesięcioletnia Ania Kraska, wyglądem przypominająca osóbkę stworzoną przez inną pisarkę, Lucy Maud Montgomery, ostatniego dnia czerwca przybywa do Koniecdrogi. To właśnie tam, we dworze Jabłoniowe Wzgórze, mieszka Edward Jabłonowski, dziadek Ani. Mimo że dziewczynka niemal wcale go nie zna, musi szukać pomocy właśnie u niego.

Ania ma w sobie samo dobro, kryjące się w drobnych gestach i słonecznym uśmiechu. Uśmiech Ani jest właśnie taki - pełen słońca. To słońce zasłania ból, kryjący się w dziesięcioletnim serduszku rudowłosej dziewuszki. To słońce stapia lód, skuwający inne serce. Serce Edwarda Jabłonowskiego...

Mieszkańcy Jabłoniowego Wzgórza oraz goście, którzy odwiedzają jego progi szukają szczęścia w życiu. Tęsknią za miłością bądź bezpiecznym miejscem na Ziemi. Odczuwają brak tego, czego nie mają, zamiast cieszyć się tym, co podarował im los.

 To mała Ania, która w ciągu kilku miesięcy zdążyła przeżyć więcej, niż niejeden dorosły, uświadamia im, jak cieszyć się każdym dniem, czerpać z życia pełnymi garściami, mimo trudów, które ono niesie. Jak doceniać to, co się dostało od losu. Jak celebrować każdą chwilę z ukochaną Mamą, a nie płakać za tym, czego los, niestety, poskąpił.

Afirmacja życia. Bliskość Mamy. Najdrobniejszy gest - trzymanie jej za rękę. Uśmiech. Dotyk promieni słońca na twarzy. Chęć wzięcia na barki cierpienia Matki. Miłość, zdolna do największych poświęceń, choć tak naprawdę ta prawdziwa w ogóle ich nie wymaga. Nie żąda.

Ania pokazuje, jak żyć. I jak to kruche życie doceniać...

czwartek, 15 sierpnia 2013

Sarah Jio - "Jeżynowa zima"


Czy wiecie, jak to jest, gdy w maju, który powinien kojarzyć się z wiosną w pełnym rozkwicie, nagle z nieba spada śnieg? Ja nigdy czegoś takiego nie przeżyłam i byłabym pewnie tym faktem mocno zaskoczona, tak samo jak zaskoczona jest Claire Aldridge, kiedy pierwszego maja budzi się rano i widzi, że Seattle przykrył biały jak mleko puch.

Claire Aldridge, główna bohaterka powieści Sarah Jio, jest jedną z dziennikarek w "Heraldzie", gazety wydawanej w Seattle przez rodzinę jej męża. Jeszcze rok temu Claire była bardzo szczęśliwą kobietą, teraz jednak bardzo dużo się zmieniło. Nie ma już Claire radosnej, cieszącej się życiem, jest za to ta zmagająca się z poczuciem straty.

By zapomnieć o osobistej tragedii, dziennikarka zaczyna interesować się śnieżycą, która w maju 1933. roku nawiedziła Seattle oraz wydarzeniami, które się wówczas rozegrały. Jeżynowa zima w niezwykły sposób łączy losy Claire i rodziny jej małżonka z życiem Very Ray, matki, która nigdy nie straciła nadziei, że jej synek żyje.

Claire zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że tylko wtedy, gdy rozwiąże zagadkę zniknięcia trzyletniego Daniela w jej życiu wszystko zmieni się najlepsze.

"Jeżynowa zima" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sarah Jio. Uważam je za naprawdę bardzo udane.

Akcja powieści rozgrywa się w dwóch osiach czasowych. Wydarzenia, które śledzi czytelnik opisywane są z perspektywy dwóch bohaterek - Claire i Very, co lepiej pozwala zrozumieć wszystko to, co się wydarzyło. Niezwykła atmosfera lat 30. XX wieku, czasy prohibicji, wielki kryzys światowy, potęgujący różnice międzyklasowe - to jest to, co mnie interesuje i o czym bardzo lubię czytać.

Niewielkie rozmiary książki i dynamicznie rozgrywająca się akcja spowodowały, że "Jeżynową zimę" przeczytałam szybko i z dużym zainteresowaniem.

Polecam!

niedziela, 11 sierpnia 2013

Czas i inne sprawy

Czas jest w istocie zjawiskiem naprawdę niezwykłym. Zawsze, gdy czekam na coś, czego bardzo pragnę, bardzo mi się dłuży, a potem, gdy to, czego wyczekiwałam nadchodzi, gwałtownie przyspiesza.

W ostatnim tygodniu sporo się u mnie działo, między innymi z tego wynikła moja dość długa nieobecność na blogu. Szkoda mi było cennych chwil na spędzanie ich przed komputerem. Wolałam je wykorzystać na rozmowy z bliskimi memu sercu osobami i radowanie się gorącym latem.

Zdecydowanie bardziej wolę trzydziestostopniowe upały od trzydziestostopniowego mrozu. :) Jedynym minusem takiej pięknej pogody są komary. W ostatni czwartek, gdy odwiedzałam krewnych, tak mnie pokąsały, że ochrzczono mnie "królową moskitów". Moja Mama, kiedy tylko ujrzała moją zapuchniętą buzię, bardzo się wystraszyła. Obawiała się, bym nie dostała jakiegoś wstrząsu, bo mam alergię. Na szczęście pomógł Fenistil na ukąszenia. (To nie jest reklama).

Wakacje wciąż jeszcze trwają, a ja już czekam na kolejne. Mam nadzieję, że z tymi, których kocham, spotkamy się - ja i moja Mama - szczęśliwie za rok.

Muszę się Wam jeszcze pochwalić, że zaczęłam się przemieszczać w ortezach o kulach po mieszkaniu. Na chwilę obecną jeszcze w tych pierwszych, ponieważ takie właśnie jest zalecenie mojego rehabilitanta. Jestem z siebie bardzo dumna, choć momentami bywa strasznie ciężko, ale trzeba to przetrwać. Innej rady nie ma.

Tamtych drugich, nowych, używam do nauki samodzielnego stania, a także korekty i nauki chodu w trakcie rehabilitacji z Panem Rafałem oraz moją Mamą.

Uśmiecham się do Was. :)