piątek, 26 października 2012

Top 10 - Ulubione okładki

 Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu.

Dziś przyszedł czas na ulubione okładki.

1. Wszystkie okładki projektu Pani Kasi Michalak - widać, że wkłada w nie całe serce.












Powinna tu być jeszcze okładka "Powrotu do Ferrinu", cudnie zielona...

2. Okładka "Alibi na szczęście" spowodowała, że miałam ochotę od razu przeczytać tę powieść. Nie zawiodłam się.



3.  Nie mogę znaleźć okładek mojego dwutomowego wydania, ale ta okładka pierwszej części cyklu też mi się bardzo podoba.



4. Znany już Wam "Zapomniany ogród".



5. Tajemniczy ogród - uwielbiam tę okładkę.


6. Sezon na cuda.


7. Tatiana i Aleksander - książka w ogóle nie przypadła mi do gustu, jednak okładka moim zdaniem zachwycająca, czyli nie sądź książki po okładce...


8. No cóż tu dużo mówić. Uwielbiam. I okładkę i książkę.



9. Okładka jak z marzeń dla wielbicielki kotów.



10. Tak samo, jak poprzednio, mimo, że akurat tej książki nie czytałam.


Bardzo rzadko biorę udział w plebiscytach Top 10, jednak ta jego kategoria bardzo przypadła mi do gustu.

środa, 17 października 2012

Nasze ścieżki się przecięły, czyli jak spełniają się Marzenia...


Coraz bliższy gwizd pociągu ze świstem przeciął rozedrgane powietrze. Zielono-żółte wagony ociężale wtoczyły się na peron, zmierzając do celu podróży. Przez wąskie drzwiczki wysypali się pasażerowie. Karolina podniosła się z ławki, wzrokiem szukając tej, na którą czekała siedem lat.
- Pa… Pani Kasia? – zapyta niepewnie, widząc niewysoką postać. Kobieta o tycjanowskich, sięgających ramion włosach, zatrzymała się w pół kroku na dźwięk głosu Karoliny.
- Karolinka? – ciepły głos Smoczowłosej przepełniała taka sama niepewność. – Chociaż teraz to powinnam chyba powiedzieć pani Karolina – droczyła się z nią, a potem umilkła, patrząc jak dziewczyna zaczyna iść. Szła niepewnie po „nieoswojonym” podłożu, bujając się na boki. Kroki stawiała wolno i ciężko, kolana miała mocno ugięte, ale szła. Obie kobiety, które tak wiele dzieliło, a jednocześnie tak wiele łączyło, padły sobie w ramiona, śmiejąc się i płacząc na przemian. Oczy pisarki lśniły złotozielonym blaskiem, gdy patrzyła na Karolinę; dziewczyna miała nieodparte wrażenie, że spojrzeniem tym dotyka jej własnej duszy, w oczach Karoliny, ukrytych za przyciemnionymi szkłami ceglasto-białych okularów, drżał błękitnozielony płomień.
- Poda mi pani ramię?
- Przestań mi tu „paniać”. Ja będę panią…
- Tak wiem, dopiero za jakieś pięćdziesiąt lat.
- Dokąd teraz idziemy?
- Do domu.
*

"W życiu piękne są tylko chwile"..., że zacytuję słowa pewnej bardzo znanej piosenki.

Przez ten cały czas wyobrażałam sobie, jak to będzie. Że kiedy się spotkamy, ja wstanę, i na drżących, bo drżących nogach, podejdę do tej drogiej mi kobiety. Było jednak zupełnie inaczej, bo siedziałam na wózku i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby wziąć kule w dłonie i podejść tych kilka kroczków.
Bałam się, że w czasie rozmowy nie zdołam wykrztusić choćby słowa, lecz zdenerwowanie szybko zniknęło. Czułam się tak, jakbyśmy znały się od lat, i od lat piły herbatę w swoim towarzystwie. A jednak to moja Mama, a nie ja, potrafiła okazać większą radość na jej widok, mimo iż moja była przeogromna. Bo ja cały czas kontrolowałam się, by się nie rozpłakać. Przeżywałam to wszystko, co się działo, tak mocno, że teraz mi się wydaje, że to mi się przyśniło. Że nie było przytulania i przyjemnej konwersacji. Że ja to wszystko tylko sobie wyobraziłam...

Przecież moje Marzenia tak trudno się spełniają... A jednak to jedno Wielkie się spełniło, chociaż gdy ja blisko cztery lata temu słuchałam jej ciepłego głosu, którym pobrzmiewał wywiad udzielany dla pierwszego programu polskiego radia, nawet nie przypuszczałam, że kiedyś tak się stanie. Ba, ja nawet jeszcze o tym wtedy nie marzyłam, aż do do chwili, w której dostałam ten pierwszy piękny list...

Na to spotkanie czekałam trzy lata, jeden miesiąc, i szesnaście dni...


A tu zdjęcie z moją Mamą.


Pani Kasi Michalak jeszcze raz serdecznie dziękuję za to, że zgodziła spotkać się ze mną i moją Mamą.
Mojej siostrzenicy natomiast, również Kasi, dziękuję za to, iż się nami zaopiekowała, a ja w Warszawie, której okolice przez prawie dwa lata były dla mnie drugim miejscem zamieszkania, nie czułam się obco.

sobota, 13 października 2012

"Pokój Marty"


"Pokój Marty" opisuje historię siedemnastoletniej dziewczyny, która wraz ze swoim ojcem, znanym pisarzem, przeprowadza się do nowego domu. Tam tytułową Martę zaczyna nawiedzać duch jej imienniczki, która zginęła w czasie II wojny światowej.

Współcześnie żyjąca Marta jest zwyczajną nastolatką, która pisze wiersze i stara się znaleźć miejsce dla siebie w dzisiejszym świecie. Mężczyźni jej nie interesują do czasu, aż nie ulega ona fascynacji swoim wychowawcą, Erykiem Lipińskim. Człowiek ten jest w podobnym wieku co jej własny ojciec, a mimo to, a może właśnie dlatego, dziewczyna zakochuje się w nim. Uczucie to jest odwzajemnione, więc Marta i Eryk postanawiają wspólnie zamieszkać, nie bacząc na zgorszenie otoczenia.

Wspólne życie z Erykiem jest dla siedemnastolatki wybawieniem przed obcowaniem z ojcem, którego coraz bardziej zaczyna się bać. W lęku utwierdzają ją również wizje, jakich Marta doświadcza niejako za pośrednictwem swej imienniczki. Co nieżyjąca dziewczyna ma jej do przekazania, i czy wizje zdołają ustrzec  ją przed złem czającym się w pobliżu?

Postanowiłam przeczytać tę książkę z tego względu, że interesują mnie lektury kryjące w sobie jakiś element tajemnicy, szczególnie mocno zaś zaintrygował mnie motyw ducha pojawiającego się w tytułowym "Pokoju Marty".

Mimo tego, że podczas czytania powieści towarzyszyło mi wrażenie jakbym zaznajamiała się z kolejną powieścią gotycką, to dla mnie osobiście jest to zdecydowanie powieść psychologiczna. Duchy i widziadła to według mnie element, który ma podkreślić atmosferę grozy bijącą z tej książki. Bo atmosfera grozy rzeczywiście z niej biła, ba, wydawała mi się ona niekiedy nawet makabryczna. (To moje subiektywne odczucie).

Bohaterowie powieści są dobrze wykreowani. Niebywałą sympatię wzbudzili we mnie pan Antoni, sąsiad Marty, który mógłby być jej dziadkiem, a także jego przyjaciel Stanisław.

O ile pierwszą część powieści przeczytałam z naprawdę sporym zainteresowaniem, nie mogąc doczekać się chwili, kiedy się dowiem, czy zagadka nieżyjącej Marty z czasów wojny się wyjaśni, oraz jak potoczą się dalsze losy Marty Kępińskiej i Eryka Lipińskiego, o tyle przy drugiej bardzo się wynudziłam. Lekturę książki skończyłam z wyraźnym przymusem.

Szczerze powiedziawszy książka podobała mi się średnio, jednak może komuś innemu zdecydowanie bardziej przypadnie do gustu.

czwartek, 4 października 2012

Powrót do Malowniczego - recenzja "Wina z Malwiną"


"Wino z Malwiną" Magdaleny Kordel to moje trzecie spotkanie z Mają Woroniecką oraz innymi mieszkańcami Malowniczego.

Życie w małym górskim miasteczku toczy się zwykłym, spokojnym rytmem, aż do momentu, w którym obiega je wieść, że do Malowniczego zawitała Niemka, gotowa odbierać tubylcom ziemię. Wszyscy malowniczanie, łącznie z Majką, gotowi są nowo przybyłą "zlinczować". Majka zmienia swój zamiar w chwili, gdy do drzwi Uroczyska puka złotoruda piękność - tytułowa Malwina - będąca jednocześnie "Niemką nie Niemką".

Niespodziewany przyjazd Malwiny do Malowniczego oraz zamieszkanie tajemniczej kobiety w Uroczysku, to nie jedyne zawirowanie w życiu Mai Woronieckiej. Jej myśli zaprząta również wizja utraty pracy w szkole i próby poskromienia Janiny Jonackiej, szalonej literatki z niespełnionymi ambicjami, która ma być jej następczynią, a także zwyczajna codzienność. Prym w tej codzienności wiedzie wychowywanie nastoletniej córki Marysi, układanie sobie życia z weterynarzem Czarkiem oraz chęć rozwikłania tajemnicy, którą kryje w sobie złocistotorudowłosa Malwina.

Najnowsza książka Magdaleny Kordel z cyklu o Majce Woronieckiej, jest moim skromnym zdaniem najlepsza, choć urzekły mnie także dwie poprzednie, szczególnie zaś "Sezon na cuda".
W "Winie z Malwiną" odnaleźć można tchnienie spokoju, zapewnianego przez dom, którego mieszkańcami są kochający się ludzie. Są w nim zarówno zwierzęta plączące się pod nogami, rozmowy z najlepszymi przyjaciółmi, jak i zwyczajne, ludzkie problemy.

"Wino z Malwiną" to przepełniona ciepłem i serdecznością powieść obyczajowa. Podczas czytania niektórych fragmentów książki wybuchałam gromkim śmiechem, a moje oczy wypełniały szczere łzy radości. Kiedy natomiast czytałam inne, przepełniała mnie powaga i refleksyjność.

"Wino z Malwiną" jest dla mnie przede wszystkim opowieścią o tym, że dzięki trwającym obok nas życzliwym duszom, jesteśmy w stanie przetrwać wszelkie przeciwności losu, zaś każdy "koniec" może stać się dla nas początkiem "nowego", lepszego jutra.