Oczekiwałam i doczekałam się. W skromne progi mojego mieszkania zawitała Pani Monika Anna Oleksa wraz z mężem i ośmioletnim synkiem Miłoszkiem.
Ta wizyta na długo zostanie w mojej pamięci. Po prostu musiałyśmy się spotkać, choć zaledwie parę miesięcy temu Pani Monika nie wiedziała jeszcze o moim istnieniu, a ja "znałam" ją jedynie z "Miłości w kasztanie zaklętej" oraz "Ciemnej strony miłości", czyli książek, które napisała.
"Miłość w kasztanie zaklętą" przeczytałam w sierpniu 2011 roku, umilała mi czas, kiedy leżałam po operacji metodą Ulzibata. "Ciemną stronę miłości" natomiast przeczytałam w grudniu ubiegłego roku. Dostałam tę książkę od koleżanki z okazji świąt Bożego Narodzenia. Jedną z rzeczy, jaka utkwiła mi po lekturze, był fakt, że zostały w niej opisane miejsca, które znam: Nałęczów, Lublin, Kazimierz Dolny... Jeszcze nie wiedziałam, że jesteśmy tak blisko siebie...
Tak naprawdę poznałyśmy się dzięki Diunam, która umieściła na blogu moją prośbę o pomoc.
Mimo że bardzo denerwowałam się nadchodzącym spotkaniem, kiedy już nadeszło, moja nieśmiałość gdzieś zniknęła. Buzia mi się wręcz nie zamykała. Między mną, moją Mamą, a Panią Moniką i jej rodziną nie było dystansu. To tacy cudowni, ciepli ludzie. Nie było między nami krępującej ciszy, gdy nie wiadomo, co rzec, by ją przerwać. Mieliśmy zaskakująco dużo tematów do rozmowy i to było wspaniałe.
Wierzę, iż to spotkanie było nam przeznaczone i stało się początkiem pięknej przyjaźni między nami. Trwaj chwilo, jesteś piękna! - chcę powiedzieć.
TUTAJ można przeczytać, jak spotkanie ze mną i moją Mamą przeżywała Pani Monika.
A teraz minifotorelacja ze spotkania. Autorem zdjęć jest Pan Marcin Oleksa.
To ja i Pani Monika
To my: Pani Monika, ja oraz moja Mama. W tle zawadiacko zerka Miłoszek.
A tu moja urocza Kicia. :-))))))))))))
*
Chciałabym Wam jeszcze powiedzieć, że 23. kwietnia we wtorek byłam na przymiarce ortez, ich odbiór powinien nastąpić już wkrótce. Przesyłajcie ciepłe myśli w moją stronę, by wszystko się udało.
Śliczne jesteśćie wszystkie. Kocia też - bardzo :)
OdpowiedzUsuńZ miejsc które opisałaś, w miarę znam Lublin i faktycznie ciekawiej się czyta książki, których akcja dzieje się w miejscach, które się zna.
Kasiek, aż mi się monitor zarumienił od Twojego komplementu. ;-) Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPisząc, że znam Lublin, Nałęczów, czy Kazimierz Dolny miałam na myśli raczej to, że w książkach obyczajowych raczej rzadko się o nich pisze. Dużo częściej miejscem ich akcji jest na przykład Warszawa bądź jakieś inne duże miasto.
Wszystkie te miejsca, o których napisałam, znam jednak naprawdę, może nie jak własną kieszeń, ale znam, ponieważ miałam okazję w ich bywać.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Karolinko kochana, tak bardzo się cieszę z Waszego spotkania. Czytałam wczoraj relację na blogu Pani Moniki i aż mi się łezka w oku zakręciła. Cieszę się ogromnie, że przyczyniłam się do Waszego spotkania. Ściskam Was obydwie bardzo mocno i serdecznie pozdrawiam Twoją wspaniałą Mamę:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Diunam. Ja i moja Mama też Cię przytulamy. :-)
UsuńDla takich chwil warto żyć ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Bujaczku.
UsuńSuper spotkanie , Kicia urocza :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Panna - Cotto. :-)
Usuń