poniedziałek, 8 lipca 2013

Książka przepełniona Miłością i Dobrem, o których można pisać jedynie wielkimi literami, czyli refleksje o "Zgodzie na szczęście" Anny Ficner - Ogonowskiej


Hania, główna bohaterka trylogii Anny Ficner - Ogonowskiej, już zawsze kojarzyć mi się będzie z ciepłem w miodowym oczach. To właśnie nim przede wszystkim ujęła mnie ta dziewczyna.

Dwudziestokilkulatka powoli oswaja traumę z przeszłości. Choć wie, że nigdy już nic nie będzie takie samo jak kiedyś, to jest szczęśliwa. Szczęście Hani zamyka się w błękicie oczu Mikołaja, dotyku maleńkiej rączki Tomaszka, synka Dominiki, i przepełnionym mądrością głosie pani Irenki.

Mimo wielu dobrych chwil, którymi obdarza ją los, Hani nie omijają zwyczajne troski dnia codziennego. Nie omijają również i jej bliskich. Tym razem to Hania, ta delikatna a jednocześnie silna kobieta, będzie musiała wykazać się niezłomnością. Będzie musiała trwać przy wszystkich tych, których kocha niczym skała. Zupełnie tak, jak oni wszyscy trwali przy niej trzy lata temu...

Wspaniale było znów spotkać się z Hanią, Mikołajem i pozostałymi bohaterami, których na kartach swoich powieści do życia powołała Pani Anna Ficner - Ogonowska. Lubię ich wszystkich bez wyjątku, bo to właśnie oni tworzą tę niepowtarzalną rzeczywistość, przepełnioną Miłością i Dobrem.

Najbardziej jednak zafascynowana jestem dobrocią Mikołaja. Tym, jaki jest. Tym, że uczucia, którymi obdarza Hanię, wyczytać można z każdego gestu, słowa i spojrzenia, którymi ją obdarza. 

Hania również jest niezwykle bliska mojemu sercu. Może dlatego, że odnajduję w niej nieco mojej wrażliwości i delikatności. A może wcale nie? Może jest mi tak bliska, bo także z niej emanuje dobroć wobec drugiego człowieka?

Może Hania i Mikołaj stali mi się aż tak bliscy z tego względu, że cechy, którymi obdarzyła ich Autorka, tworzą ludzi, jakich pragnie się spotykać w życiu naprawdę?

Pani Anna Ficner - Ogonowska posiada bardzo cenną umiejętność tworzenia magii w zwykłych, codziennych chwilach. Magii, którą tworzą pozytywne ludzkie uczucia. "Zgoda na szczęście" przepełniona jest właśnie taką magią. Magią Dobroci i Miłości. Magią dotyku, gestów, spojrzeń i słów. Magią błękitu oczu Mikołaja i magią miodowego spojrzenia Hani.

Ta książka pozwala zatrzymać się choć na chwilę wśród życia, które na takie zatrzymanie się najczęściej nie pozwala. Pozwala odróżnić rzeczy ważne od mniej ważnych. Pozwala przypomnieć sobie, że zgoda na szczęście to czasami nic innego jak piękna książka czytana z wypiekami na twarzy, kot mruczący na kolanach i słodki smak czereśni w ustach, którym słońce nie żałowało pięknego bordowego koloru...

7 komentarzy:

  1. Przede mną "Alibi na szczęście", ale mam komfort posiadania pierwszej części, więc mogę sięgnąć po nią w każdej chwili. Jeżeli przypadnie mi do gustu, to z pewnością sięgnę po dalsze części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwuch, "Zgoda na szczęście" to część trzecia, a "Alibi na szczęście" - pierwsza. :)

      Usuń
  2. Zabieram ja na wakacje ! Uwielbiam jej bohaterów:) a w szczególności Mikołaja !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panna-Cotto, nie dziwię się, że uwielbiasz Mikołaja, bo ja mam podobnie. :)

      Usuń
  3. Na samą myśl o Mikołaju przechodzi mnie pozytywny dreszcz :)

    Cieszę się, że recenzja taka pozytywna.
    I już spieszę, by zakupić:)

    W ogóle dzięki Karolino, bo to dzięki Tobie poznałam "Alibi". Serdecznie pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamo_Zochulka, a "Krok do szczęścia" czytałaś już? To jest druga część, a "Zgoda..." to trzecia. I nie ma za co. :)

      Czy mogłabyś ucałować ode mnie Asieńke? :) W ogóle wszystkie trzy córeczki ucałuj ode mnie, jak będziesz mogła oczywiście.

      Usuń
    2. Oczywiście, że czytałam:) od razu jak się ukazała:))

      Dziewczyny ucałuję, nie ma sprawy, to akurat sama przyjemność!
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń