poniedziałek, 9 listopada 2015

Justyna Wydra - "Esesman i Żydówka. Wojna i miłość"


Przez prawie osiem miesięcy nieobecności mój blog pokrył kurz. Jednak po tak długiej przerwie czytanie książek znowu zaczyna sprawiać mi przyjemność, a ja zaczęłam tęsknić do blogowania, które przecież kiedyś bardzo lubiłam.

Przez okres mojej kilkumiesięcznej nieobecności przeczytałam niewiele książek. Jedną z nich była powieść Justyny Wydry "Esesman i Żydówka. Wojna i miłość". Opisuje ona losy Debory, która walcząc o życie wyskakuje z pociągu jadącego do Auschwitz. Podczas ryzykownej próby ucieczki skręca jednak kostkę. Gdy czuje na plecach oddech pogoni i zbliżającej się z nią śmierci, wydarza się cud. Cud ów ma na imię Bruno i jest odziany w znienawidzony przez Deborę mundur esesmana. Żydówka nie pamięta swojego wybawcy, lecz Bruno rozpoznaje ją niemal od razu, wszak chyba nigdy nie zapomina się twarzy osoby, która ocaliła ci życie. 

Kat i ofiara. Esesman i Żydówka. Nie powinni się spotkać, a jednak się spotkali. Połączył ich los i dwa momenty, w których jedno miało w swych rękach życie tego drugiego. Historii podobnych do tej napisano już wiele, a jednak ta ma dla mnie w sobie coś niebanalnego, skoro od kilku miesięcy wciąż o niej pamiętam.

To właśnie ta nieuchwytna niebanalność, chwytająca momentami za serce sprawiła, że przymknęłam oko na nieprawdopodobność wydarzeń pisanych w powieści Justyny Wydry. Chwilami książka ta była dla mnie tak nierealna, że chciało mi się śmiać. Mimo to wciąż o niej pamiętam. Być może dlatego, że to piękna historia o miłości, osadzona w czasach II wojny światowej. Miłości, która nie miała prawa się wydarzyć i prawdopodobnie nigdy się nie wydarzyła...

3 komentarze:

  1. Mnie ta książka porwała, jest prosta, ale chwyta za serce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, Kasiek, że mamy podobne zdanie, co do tej książki. :)

      Usuń
    2. o tak. Bo ja pewnie do niej bym się przyczepiła, coś do fabuły, może do stylu, ale nie mogłam, bo mnie pochłonęła.

      Usuń