Delfiny. Według mnie noszą w sobie pierwiastek boskości. Są dla mnie ucieleśnieniem dobroci i łagodności w najczystszej postaci.
Ta dobroć i łagodność przekłada się na sposób, w jaki pomagają tym, którzy najbardziej tego potrzebują - niepełnosprawnym i chorym na ciele i duszy.
Na świecie jest kilka ośrodków specjalizujących się w delfinoterapii. Najsłynniejsze są trzy: na Florydzie, Ukrainie, nad Morzem Czarnym oraz w Turcji.
Obcowanie z delfinami wspiera leczenie Mózgowego Porażenia Dziecięcego, autyzmu, wszelkiego rodzaju uzależnień oraz nowotworów.
POD TYM adresem jest dostępny w Internecie materiał pod tytułem "Śpiew delfina leczy chore głowy". Jego bohaterami są osoby, które znam, siedmioletni Pawełek i jego mama Edyta.
Delfiny są istotami, które w procesie ewolucji w najwspanialszy sposób wykształciły zmysł echolokacji. Standardowa terapia obejmuje około czternastu piętnastominutowych seansów z tymi wspaniałymi ssakami. Zadanie terapeuty polega na jak najdłuższym utrzymaniu pyska zwierzęcia przy głowie chorego dziecka. "Śpiew" delfina przenika w tym czasie przez tkanki, docierając do zmienionych chorobowo miejsc.
"... przy głowie chorego dziecka" - celowo użyłam tych słów. Uważa się bowiem, że delfinoterapia jest najskuteczniejsza do około piątego roku życia dziecka, czyli do momentu, w którym jego mózg jest najbardziej plastyczny.
Ja jednak całym sercem wierzę w to, że obcowanie z delfinami pomogłoby również i mnie, mimo moich niemal dwudziestu siedmiu lat życia. Udowodniłam już przecież nie raz i nie dwa, że słowo "niemożliwe" jest w moim przypadku "trochę" nieadekwatne... Chyba, że ktoś używa go przecierając w zdumieniu oczy lub bijąc mi brawo.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że delfinoterapia nie jest panaceum na "całe zło" tego świata, objawiające się w postaci chorób. To możliwość, dana nam przez mądrą Matkę Naturę, wspomagania tradycyjnych metod leczenia. Wiem także, że z delfinami jest tak jak ze wszystkim na tym świecie - "na dwoje babka wróżyła". Albo pomoże, albo nie.
Wiem też jednak i to, że należy poszukiwać alternatywnych rozwiązań, choćby nie wiem jak absurdalne wydawałyby się naszemu otoczeniu, jeżeli ma się przed sobą jeden cel - wyzdrowienie. Trzeba też słuchać podszeptów intuicji. A intuicja podpowiada mi, że mam tylko jedno życie do przeżycia, i że szkoda czasu na zastanawianie się. Że obrałam dobry kierunek...
Mam nadzieję, że moje skryte marzenie o obcowaniu z delfinami, o którym teraz już wiecie, kiedyś się ziści...
Zdjęcie delfinów pochodzi z Internetu.
Mam to samo !
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ty uwielbiam delfiny i marzę o spotkaniu z nimi :)
mam nadzieje , że nam się kiedyś to uda ! Bądźmy "drimerkami"! Pozdrawiam :)
Panno - Cotto, ja też mam nadzieję, że nam się kiedyś uda z nimi spotkać...
Usuń