wtorek, 20 sierpnia 2013
Bo "W imię miłości" dokonuje się przecież najpiękniejszych rzeczy...
Kiedy ujrzałam zapowiedź i pierwszą okładkę najnowszej powieści Katarzyny Michalak, od razu zaczęła mi się ona kojarzyć z ukochaną lekturą mojego dzieciństwa, to znaczy "Heidi".
"W imię miłości" jest jednak historią zupełnie inną, choć jej główną bohaterką także jest mała dziewczynka.
Dziesięcioletnia Ania Kraska, wyglądem przypominająca osóbkę stworzoną przez inną pisarkę, Lucy Maud Montgomery, ostatniego dnia czerwca przybywa do Koniecdrogi. To właśnie tam, we dworze Jabłoniowe Wzgórze, mieszka Edward Jabłonowski, dziadek Ani. Mimo że dziewczynka niemal wcale go nie zna, musi szukać pomocy właśnie u niego.
Ania ma w sobie samo dobro, kryjące się w drobnych gestach i słonecznym uśmiechu. Uśmiech Ani jest właśnie taki - pełen słońca. To słońce zasłania ból, kryjący się w dziesięcioletnim serduszku rudowłosej dziewuszki. To słońce stapia lód, skuwający inne serce. Serce Edwarda Jabłonowskiego...
Mieszkańcy Jabłoniowego Wzgórza oraz goście, którzy odwiedzają jego progi szukają szczęścia w życiu. Tęsknią za miłością bądź bezpiecznym miejscem na Ziemi. Odczuwają brak tego, czego nie mają, zamiast cieszyć się tym, co podarował im los.
To mała Ania, która w ciągu kilku miesięcy zdążyła przeżyć więcej, niż niejeden dorosły, uświadamia im, jak cieszyć się każdym dniem, czerpać z życia pełnymi garściami, mimo trudów, które ono niesie. Jak doceniać to, co się dostało od losu. Jak celebrować każdą chwilę z ukochaną Mamą, a nie płakać za tym, czego los, niestety, poskąpił.
Afirmacja życia. Bliskość Mamy. Najdrobniejszy gest - trzymanie jej za rękę. Uśmiech. Dotyk promieni słońca na twarzy. Chęć wzięcia na barki cierpienia Matki. Miłość, zdolna do największych poświęceń, choć tak naprawdę ta prawdziwa w ogóle ich nie wymaga. Nie żąda.
Ania pokazuje, jak żyć. I jak to kruche życie doceniać...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ta książka to moja pierwsza przygoda z twórczością pani Michalak, ale na pewno nie ostatnia. "W imię miłości" to piękna, wzruszająca historia.
OdpowiedzUsuńSylwuch, mnie również książka Pani Kasi bardzo się podobała.
UsuńPrzeczytam obowiązkowo:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie Natalio, koniecznie! :)
UsuńBardzo chcę to przeczytać :) zapowiada się dosyć wzruszająco
OdpowiedzUsuńNatomiast, sama jestem po lekturze "Wyspy motyli" i gorąco Ci ją polecam :)
Panna - Cotto, na pewno będę miała na uwadze ten tytuł. :)
UsuńPrzypomina trochę najlepsze powieści Kate Morton :)
Usuń