niedziela, 6 października 2013
Kasia Bulicz-Kasprzak - "Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna"
"Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna" - pod tym dość niezwykłym tytułem kryje się historia trzydziestokilkuletniej Joanny, dla której śmierć nielubianej ciotki staje się okazją do rozliczenia się z przeszłością.
Senne poniemieckie miasteczko. To tu Joanna spędziła dzieciństwo i wczesną młodość, tu chodziła do szkoły, tu przeżywała swoje pierwsze miłosne rozterki. Dla większości ludzi wspomnienia wiążące się z tego rodzaju wydarzeniami są miłe, jednak nie dla niej. Przyjechała tu tylko po to, by dopełnić formalności związanych ze spadkiem po zmarłej ciotce.
W miarę upływu czasu przekonuje się jednak, że taki powrót do miasteczka lat dziecinnych, choć niełatwy, może jej przynieść nie tylko ból, ale także wiele dobrego. Tym dobrem stają się dla Joanny przede wszystkim serdeczni ludzie, którzy niespodziewanie stają na jej drodze. Początkowo obcy, później jednak zyskują miano przyjaciół.
"Dobro", które główna bohaterka powieści "Nie licząc kota..." otrzyma podczas pobytu w miasteczku, to rozwikłanie tajemnicy rodzinnej, a także zrozumienie motywów postępowania ciotki Wandy.
To moje drugie spotkanie z twórczością Pani Kasi Bulicz-Kasprzak. Dla Autorki był to jednak debiut literacki, co w jakiś sposób dało się odczuć. Początkowo lektura powieści nie wzbudzała mojego zainteresowania. Dopiero od momentu pojawienia się Doroty, jednej z postaci drugoplanowych, to się zmieniło, a ja bardzo chciałam wiedzieć, co się dalej wydarzy.
Według mnie jest to dobrze skonstruowana powieść obyczajowa. Nie brakuje w niej ani trudnych tematów, ani sytuacji wywołujących uśmiech na twarzy. Szczerze muszę jednak powiedzieć, że Maurycy alias Belzebub z powieści Autorki "Nalewka zapomnienia..." ujął mnie dużo bardziej niż kot Franek. Nie podobało mi się myślenie kota Franka, zawierające się w stwierdzeniu "zdechła człowiek". Jeśli przeczytacie tę książkę, sami będziecie wiedzieć, o co mi chodzi.
Mimo tej drobnej uwagi książkę uważam za wartą przeczytania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz