piątek, 24 lutego 2012

10 sierpnia 2011 roku, czyli jak to się wszystko zaczęło

Po prawie trzech miesiącach, które minęły od czasu rozpoczęcia prowadzenia przeze mnie bloga, myślę, że przyszedł już odpowiedni moment, byście mogli się dowiedzieć, co właściwie mnie tutaj przywiodło.

Dwudziestego siódmego marca ubiegłego roku pojechałam do krakowskiej, prywatnej kliniki na konsultację z rosyjskimi chirurgami. Jak to napisałam w liście do Pani Kasi, "jechałam tam po nadzieję".

Po spotkaniu z rosyjsko - czeczeńsko - polską grupą lekarzy światełko nadziei, które przywiodło mnie do Krakowa, zaczęło - że się tak wyrażę - świecić mocniej. Stało się tak między innymi dlatego, że zakwalifikowali mnie oni do operacji nowatorską w Polsce METODĄ ULZIBATA.

Metoda Ulzibata została wymyślona w Rosji i charakteryzuje się minimalną urazowością w porównaniu do metod tradycyjnych. Ma ona na celu zlikwidowanie przykurczy mięśniowych w ciele pacjenta, pozwala zaingerować za jednym razem w aż do szesnastu określonych przez lekarzy punktów. Skalpel o grubości dwumilimetrowej igły jest bardzo precyzyjny i nie powoduje rozległych ran. Po operacji nie ma gipsu, ani szwów, co pozwala na dużo szybszą, a zarazem łagodniejszą rekonwalescencję chorego.

Gdy w marcu przyjechałam na konsultację do Krakowa, zostałam tam bardzo ciepło przyjęta. Doktor A. Repetunov - główny chirurg - powiedział o mnie "piękna dziewczyna" - pamiętam to do dziś. Bałam się tej wizyty tak bardzo, że przez cały czas drżałam jak osika, a zimny pot spływał mi po całym ciele. Kiedy zauważono mój strach, natychmiast zaczęto mnie uspokajać. Byłam CZŁOWIEKIEM, a nie przedmiotem.

Kiedy okazało się, że zakwalifikowano mnie do zabiegu z zastosowaniem metody Ulzibata, odetchnęłam z ulgą, ale tylko na jedną krótką chwilę. Sen z powiek zaczęło mi bowiem spędzać martwienie się o pieniądze. Musicie bowiem wiedzieć, że operacja metodą Ulzibata jest płatna, nierefundowana przez NFZ. Sam zabieg w ubiegłym roku kosztował 9.900 złotych, do tego jeszcze nocleg w szpitalu i podróż w tę i z powrotem. To według mnie nie jest dużo, jak na tego rodzaju procedury medyczne, bardzo jednak wiele dla kogoś, kto znajduje się w niełatwej sytuacji życiowej.

Częściowo mój zabieg współfinansowała jedna z Fundacji przez wielkie F. Jest to organizacja, która z zasady nie odmawia potrzebującym pomocy. Pamiętam, że bardzo wstydziłam się pisać do przedstawicielki owej fundacji i opowiadać o tym, w jakiej sytuacji się znajduję, ona zaś w rozmowie telefonicznej, która odbyła się kilka dni później powiedziała mi: "Pani Karolino, proszę się nie wstydzić, my od tego jesteśmy, żeby pomagać". Moje leczenie wsparła również częściowo rodzina ze strony mojej mamy, obcy ludzie dowiadując się o mnie, zaczęli wpłacać pieniądze na moje subkonto fundacyjne. Pozytywnie na mój apel o pomoc odpowiedział również Chełmski Dom Kultury, organizując koncert, z którego całkowity dochód został przekazany na moje leczenie. Dużo zawdzięczam też Edycie, koordynatorce całego projektu i jednocześnie Mamie siedmioletniego Pawełka, chłopczyka chorego podobnie jak ja na Mózgowe Porażenie Dziecięce.

Cały czas duchowo wspierała mnie PANI KASIA, znana pisarka, moja mailowa Przyjaciółka, a zarazem czytelniczka i współautorka mojego bloga. Była ona wirtualnym świadkiem tego, co się ze mną działo przed i po operacji, czułam jej duchową obecność.

Mimo, że od mojej operacji minęło już ponad pół roku, pragnę jeszcze raz podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, że się ona odbyła. DZIĘKUJĘ.

Dziesiątego sierpnia w znieczuleniu ogólnym wykonano u mnie jedenaście nacięć na obu kończynach dolnych: sześć na prawej i pięć na lewej nodze.

Strona prawa:                                                                                Strona lewa:

Adductores - przywodziciel                                                          Adductores - przywodziciel

Biceps femoris - mięsień dwugłowy uda                                      

Gracialis - smukły                                                                        Gracialis - smukły

Peroneal group - grupa mięśni dot. kości strzałkowej    Peroneal Group - grupa mięśni dot. kości strzałkowej

Semitendinosum - mięsień półścięgnisty                        Semitendinosum - mięsień półścięgnisty

Soleus - mięsień płaszczkowaty                                    Soleus - mięsień płaszczkowaty


Początkowo po wybudzeniu w ogóle nie czułam bólu. Pojawił się on dopiero następnego dnia i był, delikatnie mówiąc, trudny do zniesienia. Przez dwa tygodnie nie mogłam stawać na nogach, regenerowałam się śpiąc i jedząc zdrowe, lekkostrawne posiłki, piłam też soki owocowe.

W szpitalu miałam bardzo dobrą opiekę. Co chwilę ktoś do mnie zaglądał. A to doktor Repetunov, a to czeczeńska pani doktor, a to rosyjska, a to polska pielęgniarka. Mama nie opuściła mnie praktycznie ani na chwilę.

Chcę Wam powiedzieć jedno: NICZEGO nie żałuję, ani jednej chwili bólu, ani jednej łzy, ani jednego krzyku. W te wakacje przewidziana jest kontrola w Krakowie. Kiedy byłam tam w marcu i sierpniu, towarzyszył mi wózek, teraz marzę o tym, by do sali, w której odbywają się konsultacje, wejść przynajmniej przy pomocy kul, jeżeli nie samodzielnie. Jeśli doktor Repetunov stwierdzi, że da się mi jeszcze pomóc, poddam się operacji z zastosowaniem metody Ulzibata po raz kolejny.

Powinniście jednak wiedzieć, że ta operacja to nie jest "lek na całe zło". Ja nie oczekiwałam cudu, miałam jednak świadomość, że jest to szansa, której zaprzepaścić nie wolno, a która może się już nie powtórzyć. To była dla mnie nadzieja na lepsze jutro. Nadzieja, która przyszła do mnie na przekór temu, co powiedziała mi kiedyś pewna lekarka: "Ty się dziewczynko przestań łudzić, bo i tak NIGDY JUŻ chodzić nie będziesz".

Jak się okazuje, nie jest Bogiem i racji nie miała.

Tego posta napisałam po to, by pomóc komuś, kto być może będzie szukał ratunku dla swojego dziecka. Chciałabym też powiedzieć wszystkim tym, którzy walczą z jakimkolwiek schorzeniem, że nigdy nie powinni się poddawać i nie dawali wmówić sobie, że już nic nie da się zrobić. To bzdura, szukajcie ratunku na własną rękę, proście o pomoc przyjaciół, bo zawsze pozostaje choć cień nadziei. Nadziei, która umiera ostatnia.

A teraz chciałabym pokazać Wam maila, którego dostałam jeszcze w grudniu. Mam nadzieję, iż jego autorka, osoba niezwykła, której zdanie  i poglądy wielce sobie cenię, nie będzie miała mi za złe, iż go tutaj upubliczniam.

Oddaję teraz głos Albie:

"Moja droga, kochana...

Oczywiście, że WARTO walczyć. Ja WIEM że pierwszy krok człowieka, który wcześniej nie chodził, da się porównać tylko z chodzeniem po Księżycu. Jest to może "mały krok dla ludzkości" ale OGROMNY dla człowieka! Odniosłaś wielki sukces (za cenę ogromnego cierpienia - ale, jak mówi Piotr, tylko to, za co masz odwagę cierpieć, ma jakąś wartość) - i powinnaś być z siebie DUMNA. Ja jestem z Ciebie dumna - i z serca Ci życzę dalszych sukcesów. Oczywiście, że będziemy z Piotrem (i Antosiem, który już coraz więcej rozumie-tłumaczę mu, że niektórzy ludzie są niepełnosprawni, ale że rehabilitacja może im pomóc...) modlić się za Ciebie - o ile modlitwa dwójki "grzeszników" coś może. ;) Szkoda, że nie wiedziałam o tym wcześniej - mogłabym wtedy chociaż wspierać Cię w bólu. Jestem jednak pewna, że Pan Bóg otuli Cię swoją miłością. A."

8 komentarzy:

  1. Karolina, ja Ci tylko powiem, że jestem dla Ciebie pełna podziwu. Chylę czoło przed Twoją determinacją, odwagą i wytrwałością. Żałuję, że nie mogłam i nie mogę bardziej zaangażować się w Twoją walkę. Tak jak się jednak umówiłyśmy, do Chełma przyjadę, gdy tylko staniesz na nogi, dzielna kobieto. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Kasiu, myślę, że człowiek przyparty do muru znajduje w sobie wręcz nadludzką siłę i robi rzeczy, na które wcześniej by się nie zdobył.
      Poza tym ja JUŻ stoję na nogach, wprawdzie z kulami, ale jednak. Musi Pani zdawać sobie sprawę z tego, że może być tak, iż nie odrzucę ich już nigdy. Walczę o najwyższą stawkę, jaką jest całkowita samodzielność, ale rozpatruję też mniej optymistyczne scenariusze. Mam więc nadzieję, że bez względu na to, co się stanie w przeciągu tych kilku najbliższych miesięcy, odwiedzi Pani zarówno mnie, jak i moją Mamę.

      Usuń
  2. Moja droga, jesteś niezwykle silną osobą o wybitnie pogodnym usposobieniu. Podziwiam Cię, że masz tak wiele radości z życia podczas gdy borykasz się z tak ogromnym problemem, jakim jest zdrowie. Po przeczytaniu Twojej historii tym bardziej Cię podziwiam. Nie poddawaj się nigdy, bo naprawdę masz o co walczyć. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej siły, udowadniasz bowiem, iż nie istnieją przeszkody, jakich człowiek nie dałby rady pokonać.
    Pozdrawiam Cię najgoręcej, jak tylko można.

    PS: mam nadzieję, że pieniążki od moich bliskich wpłynęły już do fundacji i że będziesz mogła z nich skorzystać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Dwojro, z tą pogodą ducha u mnie to jest tak jak podejrzewam u każdego: raz jest, a raz jej nie ma. Bo czasami bywa naprawdę ciężko. Staram się jednak pokazywać Wam tę lepszą, pogodniejszą stronę mojej natury, cieszyć się tym, co mam, a nie płakać za tym, czego nie mam i być może nigdy mieć nie będę. Wciąż jednak czekam na to, o czym teraz myślę i mam nadzieję, że się spełni.
      Z pieniędzmi z 1% podatku to jest tak, że na moim subkoncie fundacyjnym pojawiają się one dopiero najwcześniej na przełomie października i listopada. Takie są procedury. Gdy tylko minie określony czas i na moim subkoncie coś się pojawi, opiszę to w stosownym poście.
      Dziękuję Ci Dwojro.
      Również Cię pozdrawiam najgoręcej.

      Usuń
    2. Warto walczyć o swoje marzenie i się przekonujesz o tym każdego dnia; i wierzyć ludzi, bo są jeszcze ludzie przez duże L. Pamiętam jak po operacji trudno było Ci się poruszać i jeszcze ten wielki siniak... A jak w Krakowie nie staniesz na kontroli o własnych siłach.. to spotka Cię kara okrutna.. obrażę się hihi :P Martha

      Usuń
    3. Marta, wiesz, już się Ciebie boję. ;D Dziękuję, że dzięki Tobie mam każdego dnia powód do radości.

      Usuń
    4. Oprócz tego karny bieg wokół bloku.. to też już mi obiecałaś :) Co do kwestii tego, że się mnie boisz.. dzisiaj mi ktoś powiedział: "Boże, jaki ma Pani spokojny głos.. niech Pani mówi..." ale jak wiesz pozory mylą:D
      także moja recepta:
      1. Ćwiczyć
      2. Wierzyć w ludzi (tych przez duże L)
      (i kartek urodzinowych ukradkiem nie wysyłać :P)
      Martha

      Usuń
  3. Słucham??? Karny bieg wokół bloku??? Nie przypominam sobie tego. ;P ;D Taaaaak, pozory mylą, zwłaszcza w Twoim przypadku. ;)

    OdpowiedzUsuń