Kilka dni mnie tu nie było, bo tęgie mrozy i ponadpółgodzinne czekanie na przystanku autobusowym odbiły się na moim zdrowiu. Na szczęście już mam się nieco lepiej.
Zachęcona przez Mamę Precla obejrzałam film "Środki nadzwyczajne". Jest w nim opowiedziana historia małżeństwa zmagającego się z chorobą dwójki swoich młodszych dzieci. Choroba Pompego - ponieważ to o niej mowa - to schorzenie z gatunku genetycznych sierocych (bardzo rzadkich) schorzeń. Objawia się ona zanikaniem mięśni i przerostem takich organów jak serce i wątroba, jej przyczyną jest natomiast brak pewnego enzymu, bez którego w organizmach chorych odkłada się cukier. Średnia długość życia dzieci zmagających się z tym schorzeniem to dziewięć lat.
Zdesperowany ojciec Megan i Davida szuka dojścia do profesora, który prowadzi badania nad lekiem na chorobę Pompego. Czy mu się to uda? I co uczyni, by ocalić życie swej córeczki i synka? Po jego przychodzi obejrzeniu przychodzi mi na myśl pytanie zasadnicze: czy jest jakaś granica, której przekroczyć nie wolno, walcząc czy to o zdrowie swoich najbliższych, czy swoje własne? Prawdę mówiąc nie wiem, chociaż nie, jest jedna granica, której ja bym z pewnością nie przekroczyła. Mam tu na myśli to, że nie mogłabym zgodzić się na to, by śmierć drugiego człowieka była jednoznaczna z odzyskaniem przeze mnie zdrowia. Wiem także, że wszystko to, co robimy powinniśmy robić w zgodzie z własnym sumieniem.
Choć film został oceniony przez widzów jako przeciętny, to bardzo podobali mi się Brendan Fraser w roli zdesperowanego ojca i Harrison Ford jako ekscentryczny naukowiec. Takie historie uczą mnie cieszyć się życiem, bez względu na to jak jest trudne i uświadamiają o jego kruchości.
Między innymi również dlatego od ponad czterech lat jestem cichą czytelniczką "Preclowej Strony". Czytając o życiu z nieuleczalnie chorym Szymkiem jestem świadkiem, że prawdziwa Miłość i Człowieczeństwo są wciąż tuż obok. To dla mnie także lekcja tego, jak można kochać dziecko ponad wszystko na świecie, wyzbywając się własnego egoizmu, jednocześnie kochając mądrze. Obcując z Preclową Rodziną nauczyłam się dwóch rzeczy: nigdy nie wolno się poddać bez względu na to, jak ciężko może być i trzeba zawsze tak celebrować każdy dzień, jakby miał być naszym ostatnim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz